Strony

wtorek, 26 grudnia 2017

SERIOUS BLACK - Magic (2017)

Urban Breed zasłynął jako utalentowany wokalisty i to już w takich kapelach jak Pyramaze czy Bloodbound, ale jego wadą był brak stabilizacji. Zawsze gdzieś znikał po jednym albumie, przez co nie można było się delektować jego zdolnościami. Szokuje fakt, że z Serious Black jest od 2014r i zdołał nagrać 3 albumy. Panowie mają niezłe tempo, zarówno jak na zespół jak i na supergrupę. Zazwyczaj takie projekty/supergrupy giną śmiercią naturalną po pierwszym albumie. Jednak serious black to band z prawdziwego zdarzenia. Panowie tworzą i dają koncerty, choć z grupy odpadł Thomen Stauch i Roland Grapow,których też szybko godnie zastąpiono. Pojawił się Alex Holzwarth z Rhapsody of Fire i Bob Katsionis z Firewind. Zespół jednak w dalszym ciągu napędza Jan Vacik i Dominik Sebastian. To oni odpowiadają za to jak brzmi ten band. Melodyjne, ostre riffy, duża zmienność temp i motywów, a także power metalowa formuła podlana klimatycznymi klawiszami.  Fani Helloween, Masterplan czy Blodbound szybko odnajdą się w tym co gra grupa. Nowy album w postaci "Magic" ukazuje się rok po "mirrorworld", który był naprawdę udanym wydawnictwem. Tempo w jakim pracuje ta supergrupa naprawdę imponuje zwłaszcza, że materiał jest wartościowy. "Binary Magic" z nutką progresywności i nowoczesnym brzmieniem od razu wciąga słuchacza w świat magi i czarów. Serious Black dalej stara się grać swoje, choć panowie starają się też rozwijać. Chwytliwy kawałek, który oddaje to co najlepsze w power metalu. Płytę promował "Burn Witches Burn", który imponuje zadziornością, a także pomysłowym motywem. Jest lekkość, przebojowość i echa Bloodbound. Klawisze odgrywają kluczową rolę w melodyjnym i klimatycznym „Lone Gunman Role”. Troszkę spokojniej jest w mroczniejszym i bardziej progresywnym „Now you'll never know”. Utwór czerpie garściami z twórczości Masterplan czy Firewind. Kolejną power metalową petardą na płycie jest energiczny „Skeletons on parade” i w takich klimatach zespół wypada najlepiej. Fani Gamma Ray czy Helloween polubią bez wątpienia przebojowy i energiczny „Mr. Nightmist”, który szybko przypadł mi do gustu. Z kolei najostrzejszym kawałkiem na płycie wydaje się „The Witch of caldwell town”, który pokazuje jaki potencjał drzemie w tej supergrupie. Jednak czasami doświadczenie i znane nazwiska dają gwarancję, że można w zamian dostać kawał dobrej muzyki. Na sam koniec mamy chwytliwy „Newfound Freedom” i podniosły „One final Song”. Płyta nie ma jakiś słabych punktów, no chyba że komuś przeszkadza godzinny materiał. Czy jest to lepszy album od choćby „Mimmorworld” nie tak łatwo jest ocenić. Zespół cały czas tworzy swoje i cały czas na równie wysokim poziomie. Warto znać ten album i to nie podlega dyskusji, zwłaszcza jeśli kocha się melodyjny power metal.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz