Ostatni album niemieckiej formacji Brainstorm, który mnie porwał to był "Downburst" z 2008r. Każdy kolejny album był solidny i miał kilka mocnych momentów, ale już brakowało tego czegoś, co by wyróżniało te wydawnictwa na tle innych podobnych płyt. Brainstorm działa sukcesywnie od 1989r i ma na swoim koncie 12 albumów, z czego ten najnowszy zatytułowany "Midnight ghost" właśnie ujrzał światło dzienne. Jest to z pewnością album, który wzbudza więcej emocji niż poprzednie dzieła. To przede wszystkim krążek pełen ikry, agresji, dynamiki i przebojowości. Album jest zróżnicowany i każdy znajdzie coś dla siebie. Panowie starają się wrócić do swoich korzeni i to jest dobry znak. Moc tej kapeli tkwi w wokaliście Andy, który nadaje całości agresji i drapieżności. Ciężko sobie wyobrazić kogoś innego w tej roli. Kawał dobrej roboty odwalają gitarzyści. Torsten i Milan dają czadu w sferze gitarowej i dostarczają wiele intrygujących solówek czy riffów. Na tej płycie dzieje się sporo. Sam otwieracz "Devils eye" to power metalowa petarda, która od razu rzuca na kolana. Brakowało mi takich hitów na ostatnich płytach Niemców. Ostry riff pokazuje prawdziwy charakter muzyków i ich umiejętności. Toporność i nieco stonowane tempo sprawdza się w "reavalig the darkness" . Nutka progresywności i rocka wybrzmiewa w urozmaiconym "Ravenous minds",z kolei dynamiczny "the pyre" to jeden z najciekawszych kawałków na płycie. Warty uwagi jest kolos w postaci "Jeanne boulet", w którym band przemyca sporo ciekawych motywów. Znalazło się też miejsce dla balladowego "The path" czy heavy metalowego "Haunting Voices". Nie jest to płyta idealna i są pewne nie dociągnięcia., jednak jest to album którego Brainstorm nie musi się wstydzić. Kawał porządnego heavy/power metalu.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz