Cofnijmy się trochę w czasie. Jest rok 2008 i na fińskiej scenie metalowej zrodził się power metalowy band o nazwie Silver Bullet. Band młody i głodny sukcesu zdobył szturmem scenę po całkiem udanym debiucie. Młoda kapela pokazała swój potencjał i pomysł na power metal. Słychać że czerpią garściami z twórczości Olympos mons, Morgan Lafey, Rhapsody of Fire, Bloodbound, Powerwolf, czy nawet Blind Guardian. Minęły 3 lata od debiutanckiego "Screamworks" a band powraca z nowym krążkiem. "Mooncult" to coś więcej niż kolejny album w ich dyskografii, to coś więcej niż kolejny power metalowy album jaki pojawia się w tym roku. To płyta pełna magii, świeżych rozwiązań. To płyta z tajemniczym klimatem, z podniosłym charakterem i dużą dawką emocji, przebojowości i wyjątkowych doznań. Masz już dość klonów Helloween? Chcesz doznać szoku i przeżyć niesamowitą przygodę? Daj się porwać muzyce zawartej na "Mooncult".
Już okładka jest niezwykle miła dla oka. Pierwsze skojarzenia to Blazon Stone, Blind Guardian czy Dark Moor. Cieszy widok takich klimatów. Ta płyta ma też soczyste, mocne brzmienie, które podkreśla jakość zawortości. Silver Bullet to przede wszystkim wokalista Nils Nordling, który operuje wręcz operowym głosem. Znakomicie prowadzi utwory i nadaje im głębi. To on ma wpływ na symfoniczny wydźwięk całości. Sporym plusem jest tutaj to, że band bawi się różnymi motywami, patentami. Raz mamy szybkie tempo, raz nieco wolniejsze, raz jest podniośle, a raz mrocznie. Znakomity rollercoster. Wiele ciężkiej pracy włożyli gitarzyści Henri i Hannes, którzy dostarczają słuchaczowi sporo niezapomnianych doznań.
"1590 Edinburgh" to wejście iście filmowe. Jest klimat, jest podniośle, a chórki przyprawiają o dreszcze. Co za emocje, co za kunszt. Magia, a to dopiero początek. "She holdes the greatest Promise" to prawdziwa petarda. Tak właśnie ma brzmieć power metal. Jest szybko, jest melodyjnie i przebojowo. Nie ma banalnych aranżacji, a wszystko jest zagrane z polotem. Marszowy "Forever lost"to kolejny killer na płycie. Rycerski klimat i bardziej epicki wydźwięk to atut tego utworu. Iście teatralny, pełen wrażeń "Maiden,mother and crone" to kompozycja pełna ciekawych urozmaiceń i bogatych aranżacji. Echa Blind Guardian czy Orden Ogan dają o sobie znać. Nieco operowy, nieco rockowy "Light the latterns" to utwór, który imponuje rozbudowaną formą i ciekawymi przejściami. Perła, którą można cały czas na nowo odkrywać. Bardziej agresywny "The Witches Hammer" to power metal taki jaki kochamy i taki jaki zapoczątkował Gamma Ray. Jeden z mocniejszych kawałków na płycie. Podniosły, nieco mroczniejszy "The chalice and the blade" to znów przykład rozbudowanego kawałka. Dzieje się tutaj sporo i nie można narzekać na nudę. stonowany i zadziorny "Eternity in Hell" to przykład jak band bawi się stylistykami i różnymi formami. Całość zamyka melodyjny "Lady of lies".
Szok. Band, który dopiero co zaczął swoją karierę nagrał album perfekcyjny, który na długie lata może być wzorem dla wielu kapel. "Mooncult" to płyta niezwykle dojrzała, pełna pomysłowych rozwiązań i wysmakowanych dźwięków. Dzieje się tutaj sporo i band czerpie garściami z wielu kultowych bandów, stawiając na swój własny styl. Silver bullet to marka mało znana i raczej nie wszyscy kojarzą tą nazwę. Czas to zmienić i "Mooncult" to znakomity powód ku temu.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz