Strony

piątek, 17 maja 2019

GRIMGOTTS - dragons of the Ages (2019)

Taka kolorystyczna okładka z smokiem na tle oceanu przykuwa uwagę i znakomicie pasuje do power metalowego światku. Już wiadomo, że szykuje się przednia zabawa w klimatach Gloryhammer, Rhapsody czy Insania. Widać logo zespołu czyli Grimgotts i może nie jest to jeszcze tak rozpoznawalna marka wśród fanów power metalu, ale myślę że powoli zacznie się to zmieniać. Grimgotts to brytyjska formacja, która działa od 2015 roku i specjalizuje się w graniu słodkiego i podniosłego power metalu w symfonicznej odmianie. Band stawia na klimat fantasy i słodki charakter kompozycji. Dużo w tym odesłań do twórczości Gloryhammer, Alestorm, czy Power Quest. Bardzo ciekawa forma podania symfonicznego power metalu i "Dragons of the Ages" to niezwykła przygoda i dowód na to, że można ciekawie zagrać słodki power metal.

Okładka, soczyste brzmienie i można poczuć, że band zadbał o każdy szczegół.  Specyficzny wokal Andy Bartona nadaje całości symfonicznego charakteru. Potrafi brzmieć operowo, ale też i bardzo piracko. Wyjątkowy i ciekawy głos, który zostaje w głowie na długo. Materiał jest ciekawe rozegrany i nie sposób narzekać tutaj na nudę. Wciągający, rozbudowany "War's come to our shores" potrafi ująć swoim pirackim charakterem i podniosłością. Nie jest to Rhapsody, a nieco ugrzeczniony Alestorm. Echa Helloween można uświadczyć w rozpędzonym "The last dragon Warriors". Mocny riff i duża dawka energii dają o sobie znać i mamy pierwszy rasowy killer.  Symfoniczne ozdobniki dominują w melodyjnym "Ancient waters" i tutaj gitarzysta David Hills nie kryje zainteresowań twórczością Dark Moor. Czasy słodkiego Timelles Miracle przypominają si,ę podczas słuchania przebojowego "The king under the sea". No jest coś w tym niezwykłego, choć nie brakuje kiczowatego stylu. Melodyjny "Turning The Tide" to takie miłe nawiązanie do "Land of the light" Freedom Call. Power metal pełną gębą. Dużo energii mamy w "The Great Shadow" i punktem kulminacyjnym na płycie jest zamykający "Here be dragonlords". Znakomite otwarcie kolosa i efekty orkiestrowe przyprawiają o dreszcze. Brzmi to epicko i dość ciekawie. No jest to dość oryginalny pomysł i przypadł mi do gustu.

Nie każdy pokocha ten album. Jest to specyficzna muzyka, może dla wielu być kiczowata i parodią power metalu. Band jednak podchodzi do tematu poważnie. Mamy klimat fantasy, dużą słodkich motywów i ciekawą mieszaninę melodyjnego power metalu i symfonicznego metalu. Słychać echa Alestorm czy Gloryhammer i to do nich skierowana jest ta płyta.  Każdy kto otwarty umysł i kocha power metal ten powinien odpalić nowe dzieło Brytyjczyków.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz