Strony

czwartek, 9 maja 2019

MYRATH - Shehli (2019)


Moja przygoda z tunezyjskim Myrath rozpoczęła się przy okazji premiery "Tales of the Sand" w roku 2011. Od tamtego czasu wciąż jestem pełen podziw dla tej formacji. Jeden z nie wielu przykładów, gdzie ich regionalna muzyka folkowa znakomicie współgra z progresywnym metalem. Myrath to przykład, że można grać melodyjnie, a przy tym nowocześnie. Po 3 latach przerwy band powraca z 5 studyjnym albumem zatytułowanym "Shehili". Jest to jeden z ich najlepszych albumów, który pokazuje jak wyjątkowym zespołem jest Myrath.

Nie raz już zaskakiwał nas Myrath swoimi niezwykłymi pomysłami i ciekawymi rozwiązaniami. Na nowym dziele band pokazuje jak jest dojrzałym zespołem i jak świetnie bawią się szerokim wachlarzem motywów. Nie idą na łatwiznę i tworzą muzyką, którą nie da się podrobić. "Shehili"  zaskakuje świeżością i niezwykłym klimatem. Ta tajemniczość i mrok jest pochłaniająca. Brzmienie jest czyste, mocne i takie pełne chłodu. Zaher Zorgati po raz kolejny imponuje swoim wyjątkowym głosem i wyjątkową barwą. Czysta magia. Kawał dobrej roboty zrobił też gitarzysta Malek Ben Arbia. Mamy sporo intrygujących motywów gitarowych i finezyjnych solówek. Trzeba czasu, że odkryć te wszystkie smaczki. To kolejna zaleta tego wydawnictwa.

Płytę otwiera "Asl" i to otwarcie bardzo klimatyczne. Świat Myrath i Tunezji został zobrazowany za sprawą muzyki i ten świat stoi przed nami otworem. Coś pięknego.  Szybko wkracza melodyjny i stonowany "Born To survive" i to jest klimat, który kojarzy się z takimi zespołami jak Adagio, Orphaned Land czy Kamelot. Więcej agresji i nowoczesnego melodyjnego metalu mamy w intrygującym "You've lost Yourself". Bardzo przypadł mi do gustu przebojowy i pełen regionalnego folku mamy "Dance". Bardzo fajnie współgrają tutaj partie gitarowe i klawiszowe. Mamy też klimatyczny heavy metal w "Monster in my cloeset", który porywa swoim romantycznym klimatem i  chwytliwym refrenem. W "Lili Twil"  band pokazuje bardziej rockowe oblicze zespołu. Kolejnym przebojem na płycie jest "No holding back" czy bardziej agresywny "Darkness Rise". Całość zamyka lekki i przyjemny "Shehili", który idealnie podsumowuje cały krążek.

Znów to zrobili! To było do przewidzenia, że Myrath znów wykroczył poza wyobraźnie słuchacza i skonstruował album niezwykle tajemniczy, pełen ciekawych rozwiązań i wyjątkowych melodii. To coś więcej niż muzyka, to wizytówka ich kraju i ich kultury. Świetna robota!

Ocena: 9.5/10

3 komentarze:

  1. Bardzo lubię Myrath , ale zbyt wysoko ich oceniasz. Niemniej doceniam ich twórczość bo w takich krajach nie jest łatwo. Rok temu byłem w Tunezji w hotelu Medina Solaria & Talasso i życie w takim miejscu wydaje się słodkie ale tak nie jest. Ruszyłem na wycieczkę i widziało się różne rzeczy.Nie miejsce na opisy...Ogólnie mocna 8 im się należy choć wydaje mi się że poprzednie 2 płyty były lepsze. Posłucham z 5-10 razy może mnie uwiedzie, bo teledyski do 2 utworów z tej płyty są śliczne -jakbym oglądał film książę Persji. Nie mniej Orphaned chyba ciut lepszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem gdzie to napisać, więc napiszę to tutaj: czy za drobną byłbyś w stanie zrobić recenzje na zamówienie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem już po kilku (10 razy minimum) przesłuchaniach i niestety moje obawy się potwierdziły, tej płyty nie kupię. Wystarczy posłuchać na spoti cz bandcamp. Płyta zbyt gładka i melancholyjna, klimat jest ale pazura brak. Poprzednie 2 były lepsze i to dużo, ta jest zbyt wygładzona. Po obejrzeniu teledysków poprzedzających wydanie miałem apetyt srogi ....i jednak reszta cieniutko. To już nie metal tylko rock i to z klimatów raczej popowych. No cóż wracam do mocnych pozycji typu SILVER BULLET , ETERNITY'S END czy VEONITY. Tam jest moc a za chwilę wyjdzie GLORYHAMMER i już mnie nęci bo THE SIEGE OF DUNKELD mnie rozwalił -to jest to!!

    OdpowiedzUsuń