Po 4 latach przerwy powrócił Tanagra ze swoim nowym albumem zatytułowanym "Meridiem". Band pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i działa sukcesywnie od 2010 r. Debiutancki krążek był mało wymagającym krążkiem, który uderzał w melodyjny power metal. Band rozwinął się i poszedł w stronę progresywnego power metalu i efektem jest właśnie "Meridem". Słychać jak band bawi się różnymi elementami i nie brakuje tutaj patentów wyjętych z progresywnego rocka, symfonicznego metalu czy folk metalu. Klimat fantasy daje się we znaki od samego początku i band znakomicie urozmaica swoją muzykę i buduje przy tym napięcie. Mamy 7 utworów, ale jest to nie lada przygoda, która wciąga i zaskakuje. Nie ma mowy o jednostajnym graniu, w którym nic się nie dzieje. Band stara się nas szokować i dostarczać nowych bodźców. Szacunek dla wokalisty Toma Socia, który swoją manierą i łagodnym feelingiem potrafi nas zauroczyć. Band się rozwinął i jakby dojrzał, co słychać w otwierającym "Meridem". Spokojne, klimatyczne wejście, by potem zaskoczyć mocniejszym riffem i prawdziwym ładunkiem mocy. Przez te 11 minut dzieje się sporo o niektórzy mogą doszukać się pewnych wpływów Falconer, czy Blind Guardian. Gdzieś tam są pewne elementy, ale to już nieco inne granie. Jednym z najkrótszych utworów na płycie jest melodyjny i stricte power metalowy "Sydria". Spokojny klimat daje o sobie znać w progresywnym "Etheric Alchemy" i nie każdy będzie wstanie przebrnąć przez wachlarz różnych motywów, które band prezentuje w jednym utworze. Mnie osobiście podoba się energiczny "The Hidden Hand", w którym klawisze dodają niezłego tajemniczego klimatu.Całość zamyka epicki i majestatyczny "Witness", co jest prawdziwą huśtawką emocji i to przez 14 minut. Płyta nie zwykła i trzeba ją poznawać przez kolejne odsłuchu, bo nie wszystko idzie poznać przy pierwszych odsłuchach. Płyta nie banalna i ma kilka wymagających motywów i to jest spory plus. Dojrzała muzyka dla dojrzałego słuchacza.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz