Strony

wtorek, 8 października 2019

WARDRESS - Dress for War (2019)

"Dress for War" to debiutancki krążek pewnej niemieckiej formacji o nazwie Wardress. O samej kapeli za wiele nie wiemy. Jednak to co jest ważne, to fakt że kapela tak naprawdę funkcjonowała w latach 80. W tamtym okresie nie nagrali nic własnego i szybko gdzieś przepadli w gąszczu innych kapel. W 2018 roku kapela się odrodziła i postanowiła wydać album z własną muzyką. "Dress for War" to porcja solidnego heavy metali, który faktycznie ma swoje korzenie w latach 80. Znajdziemy tu trochę twórczości Rage, Accept, czy Judas Priest, tak więc nie ma tutaj niczego odkrywczego, ani też niczego co rzuca na kolana. Jednak to wciąż płyta godna uwagi.

W tej kapeli na pewno wyróżnia się charyzmatyczny wokalista Erich Eysn, który dysponuje ciekawym głosem. Potrafi być mroczny, ale też bardzo drapieżny. Przypomina mi nieco barwę Blaze Bayley'a. Taki typ wokalu można albo kochać, albo nie nawidzić. Trzeba przyznać, że wokal Ericha współgra z całością. Mamy tutaj surowe, gęste brzmienie godne teutońskiego heavy metalu. Troszkę gorzej wypadają gitarzyści, bowiem Alex i Kimon grają trochę bezpiecznie i tak wtórnie. Ciężko tutaj o jakiś element zaskoczenia czy riff, który mógłby wyróżnić. Solidna praca i nic ponadto.

Band nie ma problemu z wykreowaniem ciekawych melodii i pozytywnej energii, a to właśnie mamy w "Wardress", który jest mieszanką patentów Motorhead i Iron Maien. No jest dobrze, aczkolwiek nic nadzwyczajnego to nie jest.  Stonowany i ponury "Thou Shalt Now Kill" ma coś z Black Sabbath. Brakuje tutaj jedynie ciekawego i wciągającego motywu, który by napędzał ten kawałek. Oldschoolowy "Mad Raper" to taka wariacja na temat twórczości Judas Priest i to jest jeden z mocniejszych aspektów ich debiutanckiej płyty. Band przyspiesza w "Metal Melodies" i tutaj też coś jest z Judas Priest, choć tutaj Wardress zabiera nas do lat 70. Kolejny udany kawałek na płycie. "Betrayl" jest z kolei w klimatach doom metalowych i słychać echa Black Sabbath. Kawałek sam w sobie nie zbyt udany. Na wyróżnienie zasługuje szybszy "Atrocity" i melodyjny "Metal League", które znakomicie oddają klimat Judas Priest.

Wardress to band, który grać heavy metal potrafi. Szkoda tylko, że nie wiele z tego wynika. Mamy mocne riffy, jest gdzieś klimat lat 70 czy 80, ale to tyle jeśli chodzi o plusy. Kompozycje brzmią, jakby nie zostały dopracowane. Czegoś tu brakuje. Może emocji, może pomysłowych melodii, a może bardziej zgranego zespołu? Troszkę nie widać sensu powrotu po tylu latach, chyba że panowie jeszcze się rozkręcą?

Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz