Każdy ma swoje ulubione sceny muzyczne jeśli chodzi o heavy metal i często się wymienia Niemcy, Szwecję czy Finlandię. Nasz kraj często gdzieś tam jest pomijany jeśli chodzi o klasyczny heavy metal. No może nie mamy aż tak bogatego zaplecza jeśli chodzi o ten rodzaj metalu, ale ta sytuacja w przeciągu ostatnich lat zmienia się na lepsze. W końcu mamy na swoim podwórku gwiazdy wielkiego formatu, które mogą iść w ramię z takimi zespołami jak Enforcer, Skull Fist czy Striker. Zachwalałem nasz rodzimy Roadhog i Axe Crazy będę również zachwalał. Od czasów mini albumu "Angry machines" ten band rozwinął się i to pod każdym względem. Skład ostatnio się troszkę zmienił. Pojawił się Tomasz Świdrak na wokalu i to z nim nagrano nowy album zatytułowany "Hexbreaker", a zaraz po nim band zasilił nowy perkusista, a mianowicie Tymoteusz Ciach. Axe Crazy jest teraz silny, a ich nowy album to tylko potwierdza.
Band działa sukcesywnie od 2010r i od samego początku stawia na klasyczny heavy metal z domieszką hard rocka. W ich muzyce mamy Iron Maiden, Judas Priest, Satan, czy Accept. Klasyka rządzi to wiadomo. Axe Crazy może nie jest oryginalny, ale nadrabia pomysłowością, techniką i ciekawymi aranżacjami. Pod tym względem panowie wymiatają. Cenię sobie, kiedy muzycy grają z pasją i z miłości do metalu, a nie tylko dlatego że taką mają "pracę". Tutaj to wybrzmiewa od pierwszych minut. Muzyka zagrana dla fanów metalu z lat 80 przez fanów tej odmiany metalu.
Każdy z muzyków zasługuje na owacje na stojąco. Adrian i Robson Bigos to taki klasyczny duet, który ma się wspierać i razem dawać czadu. Przypominają się największe duety wielkich zespołów. Panowie się uzupełniają i potrafią oczarować swoją grą. Jasne nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego, bo to wszystko już gdzieś tam wcześniej było. Jedna technika i precyzja sprawiają, że słucha się tego jednym tchem. Na order zasługuje również wokalista Tomasz Świdrak, który znakomicie odnalazł się w zespole. Brzmi niczym młody Halford, a to nie lada wyróżnienie. Ma w sobie to coś, że od razu przenosimy się do lat 80.
Znakomita okładka i soczyste brzmienie to również hołd dla lat 80, a to wszystko jest takie szczere, autentyczne, a nie tylko pod publiczkę.
Na płycie mamy 10 utworów i każdy z nich potrafi oczarować słuchacza. Taki rozpędzony "Under Your Command" przemyca patenty speed metalowe, ale też i elementy żelaznej dziewicy. Niby nic nowego, a szczęka i tak opada. "Witches Treasure" to ukłon w stronę NWOBHM i to brzmi bardzo dobrze. Znów ostry riff robi furorę i napędza cały kawałek. Duży plus dla zespołu za klimat w tym kawałku. To była pierwsza część Walpurgis tales, a drugą częścią jest "The legend of stormwitch" i te dwie kompozycje sporo czerpią oczywiście z Stormwitch. Bardzo dobra robota! Stonowany "Never look back" to taka mieszanka Dokken, Motley Crue czy Judas Priest. Zanim album się ukazał to fani mogli jarać się rozpędzonym "Evilbreaker", który oddaje to co najlepsze w latach 80. Ta przebojowość, ta energia no i ten klimat. No brzmi to fenomenalnie. Przebój goni przebój i nawet taki hard rockowy "Fast and loud" potrafi oczarować chwytliwością. Znakomita mieszanka Stormwitch i Iron Maiden. Te popisy gitarowe w szybszym "On the Run" czy klimatycznym "Out of the darkness" są po prostu znakomite i tego aż miło się słucha. Całość zamyka kolejna petarda, czyli "Heavy metal power force"
"Hexbreaker" to uczta dla fanów klasycznego heavy metalu. Klimat lat 80 można wyczuć na kilometr, ale najlepsze że to wszystko jest autentyczne. Całości słucha się jednym tchem i na długo zostaje w pamięci. To największe osiągniecie tej formacji i miło że coraz więcej jest takich płyt "made in poland". Kawał dobrej roboty i czekam na kolejne albumy Axe crazy i popatrzę na ich rywalizację z Roadhog.
Ocena: 9/10
Łooooo matko....
OdpowiedzUsuń