Strony

niedziela, 8 grudnia 2019

CRYSTAL EYES - Starbourne Traveler (2019)

Czy to nie jest śmieszne, że niektóre kapele mają w sobie więcej z starego Running wild niż sam Running Wild. Co za ironia, prawda? Szwedzki Crystal Eyes wraca po 5 latach przerwy z nowym albumem i "Starbourne Traveler" to płyta, która może się podobać. Jest nawiązanie do klasycznych wydawnictw tej doświadczonej formacji i jest dużo nawiązań do Running wild. W muzyce Crystal Eyes mamy też echa Stormwarrior czy nawet Gamma Ray. Jednym słowem wysokiej klasy mieszanka heavy metalu i power metalu.

Troszkę czasu minęło od wydawnictwa "Killer" i nic dziwnego, że band zasilił nowy perkusista i gitarzysta. Zmiany wniosły troszkę świeżości i polotu. Band zyskał nowe siły i nagrał album dojrzały i przemyślany.  Nowy gitarzysta tj Jonatan wie jak porwać słuchacza i jego pojedynki z Mikalem są po prostu urocze. Wszystko jest zagrane z pomysłem i niezłą techniką. Nawet brzmienie jest z wysokiej półki i każdego muzyka słychać znakomicie. Dobrze to zostało wyważone, bo jest klasycznie, a zarazem współcześnie.

Crystal Eyes to band znany i lubiany i w zasadzie nie muszą nic udowadniać. Brakowało jednak albumu na takim poziomie, bo ich ostatnie dzieła były tylko solidne. Czegoś mi tam brakowało.  Na nowej płycie mamy 45 minut muzyki i te 10 utworów to prawdziwa uczta dla fanów heavy/power metalu. Na sam start mamy energiczny i zadziorny "Gods of Disorder" i to jest Crystal Eyes na jaki czekałem. Ostry riff i chwytliwy refren czyni ten utwór prawdziwym hitem. To jest utwór, który z miejsca oczaruje fanów Gamma ray czy Primal Fear. Band zabiera nas do lat 80 w "Side By Side" i tutaj czuć w pełni klimat Running Wild. Brzmi to sto razy lepiej niż nowa epka Running wild.Elementy Running wild mamy też w odświeżonym "Extreme Paranoia". Marszowy i nieco bardziej epicki "Starbourne Traveler" kojarzy się nieco z Hammerfall, choć i tutaj nie brakuje nawiązań do ekipy Rock'n rolfa. Band ciekawie wypada też  w hard rockowym "Paradise powerlord" i te echa Accept są tu urocze. Wracam do Running wild w lekkim i niezwykle melodyjnym "Into the Fire". Świetny kawałek i to jest kwintesencja tej kapeli. Troszkę średnio wypada ballada "In the empire of saints". Dużo tutaj rasowych przebojów i hard rockowy "Midnight Radio"  i znowu słychać echa Accept.

Crystal Eyes wrócił po 5 latach i to w wielkim stylu. Ta kapela wróciła do swoich korzeni, pokazując że można grać klasycznie, ale być przy tym nowoczesnym. Znakomita mieszanka heavy i power metalu. Nowy skład, nowa jakość i Crystal Eyes jest znowu na fali. Szkoda tylko, że inne kapele grają obecnie ciekawiej niż sam Running wild. Pozostaje cieszyć się, że takie zespoły jak Crystal Eyes cierpią garściami z Running Wild i dzięki nim muzyka Rock;n rolfa wciąż żyje i ma się dobrze.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz