Ciężko dzisiaj w dzisiejszych czasach o wysokiej klasy album z epickim heavy metalem w stylu Omen, Manilla Road, Manowar czy Battleroar. Nadciąga z odsieczą portugalski Ironsword. Ta kapela to band nie do zdarcia i od 1995r działają sukcesywnie na rynku. To specjaliści od epickich motywów, od energicznych partii gitarowych i przebojów godnych wielkich kapel z lat 80. Ironsword już ma na swoim koncie wielkie albumy, dlatego oczekiwania względem nowego działa zatytułowanego "Servent of steel" były spore. Band jednak podołał zadaniu i nagrał jeden z swoich najlepszych albumów w historii.
Kocham takie klimatyczne okładki, które są ręcznie rysowane. To są dzieła, które można podziwiać i to przez długi czas. Brzmienie dopasowane jest do tego co band gra. Jest brud, naturalność i klimat lat 80. Fani Manilla road czy Omen będą zachwyceni. Band napędza bez wątpienia wokalista i gitarzysta Tann. Jego specyficzna maniera wyróżnia ten zespół i czyni go jedynym w swoim rodzaju. Wszystko, ze sobą znakomicie współgra i tworzy muzykę spójną i oddającą piękno epickiego heavy metalu z lat 80.
Płyta zaczyna się od klimatycznego intra w postaci "Hyborian Scrolls" i już wiadomo co się święci. Mamy dwa kawałki z gościnnym udziałem Bryana Hellroadie Patricka z Mannila Road czyli przebojowy "Rogues in the house" i epicki "Red nails". Prawdziwa uczta dla fanów starej, dobrej Manilla Road. Nie brakuje też szybkich i zadziornych killerów i przykładem tego jest "Upon the throne". Tann imponuje tutaj pomysłowością i techniką. Jeden z mocniejszych utworów na płycie. Jest też marszowy i bardziej epicki "Tower of the elephant" i tutaj dzieje się sporo. W podobnym stylu jest rycerski "Gods of the north" czy epicki "Keepers of the north". Tytułowy "Servents of steel" to idealne zwieńczenie całości i znakomite podsumowanie to co mamy na płycie.
Ironsword potrafi zabrać słuchacza do świata epickiego metalu i tym razem ta wycieczka jest bardzo owocna. Znajdziemy na nowej płycie zarówno stonowane i marszowe kompozycje, jak i te szybsze i pełne dynamiki. Bardzo dobrze wyważony album z muzyką w klimatach Omen, czy Manilla road. Pozycja, której nie można pominąć w tym roku.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz