4 lata kazał czekać swoim fanom ruski band Arida Vortex na nowy album. "Riders of steel" to solidny album utrzymany w klimatach heavy/power metalu. Band działa od 1998r i dorobił się bogatej dyskografii i własnego stylu. Najśmieszniejsze jest to, że z starego składu został Roman Guryev i to on ma spory wpływ na to jak band brzmi dzisiaj. W 2017r do zespołu gitarzysta Alexander i wokalista Evgeny. Muzycy są utalentowani i tego nie mogę im odmówić. Mam jednak problem z tym albumem. "Riders of steel" ma kilka świetnych momentów, ale jako całość jest bardzo nie równy i nie ma większej siły przebicia.
Świetna okładka i mocne, mięsiste brzmienie, które podkreśla umiejętności muzyków to za mało. Troszkę szkoda, bo potencjał na coś więcej był. Zachwyca melodyjny i i niezwykle przebojowy "Small Toy Soldier". Mocny riff i pomysłowe aranżacje czynią ten utwór jednym z mocniejszych na płycie. Dobrze wypada też zadziorny i nieco bardziej podniosły "Riders of Steel". Klimat rycerski jest motorem napędowym tego kawałka. Kolejny killer na płycie to rozpędzony "We will rise Again" i to wszystko przypomina mi Firewind, co jest dobrym znakiem. Jeszcze wymiata melodyjny, instrumentalny "The invincible". To tyle jeśli chodzi o pozytywne kawałki z tej płyty. Reszta jest bardziej komercyjna, bardziej rockowa.
Arida Vortex to band, który nie musi nic udowadniać, bo jest to potęga z Rosji. Tym razem "Riders of Steel" nie sieje takiego zniszczenia, jakby zapowiadał początek płyty. Nie równy i troszkę niedopracowany album. Chyba wolę wrócić do ich wcześniejszych wydawnictw
Ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz