Wielki fanem tej kapeli nie jestem i może dlatego chłodno podszedłem do nowego dzieła i stąd też będzie surowa ocena. Problem tkwi jednak od kilku lat w samych kompozycjach. Band grać potrafi i tego im nie ujmuję, ale same pomysły jakoś do mnie nie przemawiają. Co z tego, że technicznie band dobrze gra i nawet dobrze brzmi ta mieszanka hard rocka i melodyjnego metalu, jak brakuje przebojowości i wciągających melodii.
Z kompozycji, które warto wyróżnić to na pewno lekki i chwytliwy otwieracz w postaci "Tolling of The Bell", aczkolwiek dalekie to jest od ideału. Najlepiej wypada energiczny i bardzo melodyjny "Ignite the machine" i w takiej stylistyce powinien być utrzymany album. Jeden z najlepszych kawałków na płycie. Dobrze wypada też zadziorny "Each setting sun", który pokazuje jak dobrym wokalistą jest John Harbinson. W końcu jakiś ciekawy i miły dla ucha refren. Ballada w postaci "Nothing to Fear" zupełnie nic nie wnosi do tej płyty. To tylko potwierdza, że mamy na przemian ciekawe utwory jak i ten zupełnie nie trafione. Dobrze wypada też zadziorny i nieco agresywniejszy "revolution" czy marszowy "Under Her Spell".
Stormzone wydał kolejny album, który albo można lubić albo nie. Posłuchałem i niektóre momenty były ciekawe, ale jako całość to niestety to wydawnictwo wypada blado. Za mało konkretów i za mało atrakcyjnych melodii, które by uczyniły ten album nieco mocniejszym. Album jest za długi i bez wyrazistych hitów. Płyta skierowana do zagorzałych fanów Stormzone.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz