Strony

piątek, 30 października 2020

PARSIFAL - Mountain King (2020)


Gitarzysta Bjarte Boe  po raz trzeci wraca ze swoim zespołem o nazwie Parsifal. Band jest jedynym w swoim rodzaju i wiedzą jak porwać słuchacza i poruszyć jego emocje.  Formacja działa od 2012r i ma na swoim koncie już 3 wydawnictwa. Trzeba przyznać, że muzycznie panowie wymiatają i stworzyli ciekawy styl, który miesza w sobie elementy symfonicznego metalu, a także power metalu czy nawet folk metalu. W ich muzyce słychać coś z Falconer, coś z Blind Guardian, Rhapsody czy też Helloween. Parsifal nie jest kopią żadnego z nich i tworzą swoją własną muzykę, z której bije świeżość i niezwykła pomysłowość. "Mountain King" to płyta, która wciąga słuchacza w zupełnie inny świat. Ten świat jest pełen magii i dostajemy wyjątkowy krążek, który oddaje to co najlepsze w gatunku power metalu. Warto też wiedzieć, że jest to pierwszy album z nowym wokalistą tj Eamon Dooley, który zastąpił Oscara.

Piękna, nastrojowa okładka sugeruje może jakiś progresywny rock czy muzykę z innego pogranicza. Tutaj zawartość zaskakuje i dostajemy naprawdę wartościowy materiał, który zaskakuje pod każdym względem. To nie jakaś tam porcja riffów i chwytliwych melodii. Tutaj band naprawdę stawia na ciekawy, melancholijny i magiczny nastrój, ale całość utrzymana jest w epickim tonie. Płyta jest dynamiczna, przebojowa, ale zagrana z rozmachem i pomysłem. Wszystko znakomicie ze sobą współgra i ciężko do czegoś się tu przyczepić.

Nie każdemu może przypaść do gustu specyficzny wokal Oscara, ale jego charakter i styl przypomina mi frontmana Falconer. Pod względem gitar to też dużo się dzieje i mamy tutaj niezły wachlarz różnych motywów. Nastrojowy "call of the wild" sprawdza się jako intro. "The kingdom of heaven" to 10 minut ciekawych aranżacji, podniosłych motyw. Band intryguje formą i klimatem, a to dopiero początek. Szybki, zadziorny "Mountain King" to rasowy killer, w którym mamy wyraźne echa symfonicznego metalu, a nawet neoklasycznego power metalu. Idealnie skrojona kompozycja dla maniaków Iron Mask czy Rhapsody. Klasyczny power metal z wyraźnymi wpływami Blind Guardian czy Helloween dostajemy w "The pilgrim". Łezka w oku się zakręci i to nie raz. Brawo Parsifal! Coś z Kalmah mamy w dynamicznym i zadziornym "Crussaders". Gitary brzmią tutaj obłędnie. Co za lekkość i finezja bije z tego kawałka. Na taki power metal zawsze warto czekać! Band jeszcze bardziej przyspiesza w rozpędzonym "Find Her". Szczęka znów mi opada, że band tak zgrabnie przechodzi miedzy kompozycjami i tak pomysłowo je urozmaica. Stary, dobry, rasowy power metal z lat 90 uświadczymy w dynamicznym "Walls of Water". Całość zamyka podniosły, epicki "Afterwise".


"Mountain King"  to dzieło dobrze wyważone. To nie tylko emocje, epickość, to przede wszystkim melodyjny power metal, w starym dobrym stylu. Każdy utwór niesie ze sobą coś wyjątkowego i jako całość brzmi obłędnie. Tutaj wszystko brzmi perfekcyjnie. Jedynie można się przyczepić do wokalu, ale to już kwestia indywidualna. Mnie album zachwycił i jest to jedna z najciekawszych płyt roku 2020. Gorąco polecam! Dajcie się porwać muzyce Parsifal, bo jest to coś więcej niż tylko kolejny album power metalowy.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz