Strony

wtorek, 24 listopada 2020

WINTERAGE - The inheritance of beauty (2021)


 Włoski Winterage ma ze sobą udany debiut z 2015r, ale band jeszcze nie pokazał w pełni na co ich stać. To wszystko zmieni ich najnowsze dzieło "The inheritance of beauty", który ma się ukazać już w styczniu 2021r nakładem wytwórni Scarlet Records. Powiem krótko, szykuje się prawdziwa uczta dla fanów starych płyt Dark Moor, Rhapsody, Fairyland czy Sonata arctica. Z kolei to w jaki sposób band tworzy melodie i przebojowy charakter kompozycji przypomina mi genialny debiut Timeless Miracle.

Tak dostaliśmy klasyczny symfoniczny power metal, który zabiera nas do lat 90 i przypomina co jest najpiękniejsze w tym gatunku i co przedkłada się na jego fenomen. Winterage może się pochwalić doświadczeniem, bowiem są na scenie od 2009r. Debiut nie ukazał w pełni ich potencjału i na nowym albumie band wszystko rozwinął i jeszcze bardziej dopracował swój styl. To już nie tylko podniosłość, emocje i przebojowość, ale też pomysłowość, dbałość o detale i finezja. Band bawi się konwencją i jeszcze bardziej urozmaica swoje kompozycje. Daniele Barbarossa to idealny głos do takiej muzyki i na nowym krążku po prostu błyszczy i zaskakuje swoimi umiejętnościami. Normalnie, aż miło go posłuchać, bo przypomina wielkie głosy power metalu. Na pochwałę zasługuje również gitarzysta Riccardo, który dostarcza słuchaczom ciekawe i wciągające motywy gitarowe. W tej sferze dużo się dzieje na nowej płycie i to taka mieszanka tego co najlepsze w Rhapsody, Dark Moor czy Timeless Miracle. Szok, że komuś udało się tak znakomicie wydobyć piękno i kunszt tych wielkich kapel.

Klimatyczna okładka od razu daje nam jasny sygnał, czego mamy się spodziewać i tutaj nie ma rozczarowania, bo dostajemy właśnie to na co się nastawiamy od początku. Brzmienie również imponuje swoją przejrzystością i mocą. Uchwycono prawdziwy feeling z połowy lat 90. Dobrze przyjrzyjmy się tej niesamowitej zawartości.

Zaczyna się tajemniczo, podniośle, bowiem wszystko rozpoczyna "Overture" i już jestem w innym świecie. Piękne otwarcie. Kwintesencja symfonicznego power metalu została uchwycona w dynamicznym i niezwykle przebojowym "The inheritance of beauty" i band od razu daje nam przedsmak tego co nas czeka na płycie. Jak to miło usłyszeć echa wczesnego Dark Moor, Rhapsody czy Timeless Miracle. Wybuchowa mieszanka. Pomysłowy riff, ciekawe ozdobnika i prawdziwy power to atuty mocarnego "The wisdom of us". Band nie zwalnia tempa i kolejny killer na płycie to przebojowy i pomysłowy "Of heroes and wonders". Muzycy imponują świeżością i niezwykłym przygotowaniem, a to przedkłada się na jakość tych kompozycji. To co wyprawia wokalista Daniele przyprawia o dreszcze.Folkowy klimat "The mutineers" przemyca pewne patenty wczesnego Nightwish, ale nie tylko. Bardzo udane urozmaicenie płyty. Band potrafi znakomicie odtworzyć klimat fantasy i to potwierdzam podniosły i epicki "Orpheus and Eurydice". Popisy gitarowe w "Chain of heaven" potrafią wprowadzić słuchacza w stan osłupienia. Jest energia, pazur i dużo elementów wczesnego Dark Moor i to mi bardzo odpowiada. No i finał w postaci 17 minutowego kolosa "the amazing toymaker" wgniata w fotel i imponuje swoim rozmachem.

Odpłynąłem na trochę przy muzyce Winterage. Poczułem się jak za czasów wielkości Dark Moor, ale nie tylko bowiem band przypomina nam o twórczości Rhapsody czy Timeless Miracle. Band zafundował znakomitą sentymentalną wycieczkę w głąb piękna symfonicznego power metalu. Tu mamy wszystko co jest niezbędne. Podniosłe motywy, chwytliwe melodie, ciekawe aranżacje i niesamowity rozmach. Coś pięknego i tego nie da się opisać. Band dopracował to co grał na debiucie i teraz nie ma się do czego przyczepić. Brawo !

Ocena: 9.5/10




4 komentarze:

  1. Cześć tu Stefan. Normalnie czytając aż się uśliniłem :) poczekam posłucham i już zacieram rączki. Jeśli tak jest jak piszesz to miło będzie. Jak na razie nikt nie był lepszy od wczesnego Dark Moor ale tylko 2 płyty się liczą : The Hall....i Gates....jeśli to prawda to dołożyłeś na deser jedyną płytę Timlesssów i mam już na co czekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. No mnie album porwal😁debiut był dobry ale czegoś mi tam brakowalo😜

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa, no właśnie jestem po drugim odsłuchu iiiiiii...hmmm mam bardzo mieszane uczucia. Spodziewałem się naprawdę czegoś powalającego no i niby coś jest ale...Może zacznę od podstaw (bo uważam się za znawcę power -tego europejskiego w szczególności). Czekałem na coś co mnie wgniecie w fotel i tak jest przez ok 15-20 min a potem dzieją się dziwne rzeczy . Słyszę że przesadzili ze smyczkami fujarkami fletami do tego stopnia że zaczynam kojarzyć miejscami z Kelly Family czy Jethro Tull, wszędzie pełno Danny Elfmana i żeby nie było bo kocham muzę Elfmana. Nie mniej co za dużo to niezdrowo. Niestety pomimo że płytę kupię to oceniam ją na 7,5/10 i nic więcej. A już 9 utwór Oblivion Day to dramat. Liczyłem na kolosa 16 min i niestety nie da rady, ciut wczesnego Queena a nawet usłyszałem marsz z Star Wars. Chyba mam przewidzenia może za stary jestem. Ogólnie płyta bardzo dobra ale nie tego się spodziewałem. No cóż bardziej mnie wciągnął nowy DRAGONY. Jest to oczywiście power znany z epoki lat 90 ale by pokazać pazur należało dać mocy a nie jechać ze skrzypcami jak Lindsey Stirling. Wasz Stefan

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja niestety również się zawiodłem. Zbyt przesłodzony album, wokal całkiem całkiem, ale mogłoby być lepiej. Zbyt dużo ,,operowatości", zbyt dużo instrumentów nie pozwalających rozpędzić się gitarom - po prostu tego wszystkiego jest tu napchane zbyt dużo. Przy kolosie myślałem szczerze, że usnę... Moim zdaniem niestety 5/10.

    OdpowiedzUsuń