Nie tylko cieszy fakt, że dostajemy kawał porządnej i dojrzałej muzyki, ale też skład zespołu, który przyczynił się do stworzenia materiału na "Spirit of Alchemy". Mamy prawdziwą plejadę gwiazd. Na wokalu jest Johny Lindkvist, którego znamy z Nocturnal Rites. Idealnie sprawdza się on w mieszance heavy metalu i hard rocka. Jest też Lars Chriss z Lions Share, który wspiera Johana w sferze partii gitarowych. Panowie stawiają na klasyczne rozwiązania i nie ma tutaj chybionych pomysłów. Na basie jest John Leven z Europe, a Snowy Shaw na perkusji. Muzycy utalentowani i bardzo doświadczenie, a to przedłożyło się na jakość nowej płyty. Muzyka jest urozmaicona i przemyca sporo chwytliwych hitów.
Johan zadbał o każdy detal płyty i tak o to mamy klimatyczną okładkę, czy soczyste brzmienie. Otwarcie płyty mocny i zadziornym "Nothing willl last", który imponuje podniosłością i heavy metalową motoryką. Toporny riff i nieco mroczniejszy klimat to atuty "Read it and weep", z kolei "When souls collide" momentami przypomina Scorpions. Zadziorny "In heaven" w niektórych partiach gitarowych mocno nawiązuje do twórczości Lions Share. Coś z Accept słychać w nastrojowym "What will be will be" i znów partie gitarowe czarują.
Mało znany jest band Johana Kihlberga, ale warto obczaić bo nowe dzieło pokazuje że jest to prawdziwa uczta dla fanów heavy metalu z elementami hard rocka. Nie brakuje chwytliwych melodii, przebojów, zadziorności i heavy metalowego pazura. Jednak nie ma się czemu dziwić, kiedy za materiał odpowiadają takie gwiazdy. Można brać w ciemno.
Ocena: 8/10
No i okładka to też sztos konkretny :)
OdpowiedzUsuń