Strony
▼
niedziela, 30 maja 2021
VANDOR -On Moonlit Night (2021)
Szwedzki Vandor to znakomity przykład tego, że klasyczny europejski power metal wciąż ma się dobrze i wciąż powstają nowe zespoły, które mają pomysł i wizję na takie granie. Akurat Vandor to band, który stawia na klimat na emocje. Nie boją się czerpać z twórczości Blind Guardian, Dionysus, Helloween czy Rhapsody. Już debiut pokazał, że kapela potrafi grać i robi to bardzo dobrze. "On a Moonlit night" to udana kontynuacja debiutu "In the land of vandor".
Formacja działa od 2015r i kluczową rolę odgrywa w zespole Vide Bjerde, który sprawdza się jako wokalista i gitarzysta. Jego głos jest uroczy i oddaje piękno klasycznego power metalu. To taki typ głosu pokroju Kiske, gdzie wszystko napędzają wysokie rejestry. Sprawdza się on idealnie na nowym krążku. Nowy album to uczta dla fanów takie granie i znajdziemy tutaj sporo chwytliwych melodii i wciągających partii gitarowych. Może nieco za dużo tutaj nastrojowego grania i może za mało agresywności i pazura. Jednym się to spodoba, a innym nie. Nie zmienia to faktu, że jest to to album poukładany i dojrzały w swojej formule i na pewno zasługuję na uwagę.
Petard nie brakuje na płycie i jednym z nich jest "Mountains of Avagale" który idealnie wprowadza w świat Vandor. To taki rasowy power metal w europejskim wydaniu i słychać tutaj echa wielkich zespołów. Band zabiera nas w epickie rejony w "River of life" i znów mamy chwytliwy motyw i dużą dawkę przebojowości. Coś z Helloween i Blind Guardian dostajemy w nieco bardziej rozbudowanym "Endless Sea". Nie do końca przekonuje mnie takie komercyjne, nieco popowe granie jak te w "Future to Behold". Kolejny killer na płycie to "Fate of Eltoria" i zespół znów imponuje świeżością i pomysłowością. Klasyczny power metal w najlepszym wydaniu. "The sword to end all wars" to ukłon w stronę bardziej rycerskiego power metalu i band znowu błyszczy. Całość wieńczy nastrojowy "On a moonlit night" nieco przypomina dokonania Blind Guardian,
Kto lubi klasyczny europejski power metal osadzony w latach 90 ten z pewnością musi obczaić nowe dzieło szwedzkiego Vandor. Kapela umacnia swoją pozycję na rynku i znów pokazuję że dobrze czuje się w tym gatunku i potrafi sporo dać od siebie. Dużo tutaj nastrojowego grania i momentami troszkę tego za dużo i może nieco przynudzać. Mimo pewnych wad jest to wartościowy album i jedna z ważniejszych premier roku 2021.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz