Strony

piątek, 23 lipca 2021

REBELLION - We are the People (2021)

Niemiecki Rebellion zawsze żył w cieniu Grave Digger. Założony przez dwóch były członków grabarza w 2001r. Uwe Lulis obecnie grywa w Accept, a basista Tomi Gottlich wciąż spełnia się w Rebellion. Troszkę już lat uleciało i Rebellion dalej gra toporny heavy/power metal, który mocno opiera się na twórczości Grave Digger, Paragon, czy Accept. 3 lata minęły od ostatniego wydawnictwa i najwyższa pora na nowe dzieło. "We are the people" to album, który nic nowego nie wnosi i szczerze daleko mu do najlepszych płyt tej grupy.

W roku 2021 band zasilili gitarzysta Fabrizo Constantino i perkusista Sven Tost.  Z kolei w roku 2019 pojawił się Martin Giemza. Nowi wioślarze i nowy perkusista i słychać, że to już nieco inny band. Nie wiem czemu, ale strasznie ciężko słucha mi się nowego albumu. Brakuje mi wyrazistych hitów, wciągających melodii, a całość jakby zdominowała toporność. Niby są echa Grave Digger, ale zostało to jakoś średnio podane. Dobrze wypada bez wątpienia agresywny "Risorgimento", który definiuje styl grupy i mocny riff robi tu robotę. Udane kawałek, który wpisuje się w styl wypracowany przez Rebellion czy Grave Digger na przestrzeni lat. "Sweet Dreams" to toporny kawałek, który nie wiele wnosi. Niby sprawdzone patenty tu mamy, ale brzmi to koszmarnie. Drugi ciekawy utwór z tej płyty to chwytliwy i niezwykle przebojowy "Ashes to light". W końcu coś się dzieje w sferze partii gitarowych i są jakieś pozytywne emocje. Na uwagę zasługuje "World War II", w którym gościnie pojawia się Simone Wenzel i Uwe Lulis. Tak to brzmi jak stary dobry Rebellion. Nudny w swojej konwencji jest "All in Ruins" i to kolejny koszmarek na płycie. Warto wytrwać do końca, bo tytułowy "We are the people" to rasowy killer.  Ten kawałek ma wszystko co potrzebne w heavy/power metalu i szkoda że cały album nie ma w sobie tyle energii.

Nie czekałem specjalnie na nowe dzieło Rebellion i przeżyję jakoś fakt, że nowy album Rebellion jest niewypałem. 4 czy 5 utworów godnych uwagi to za mało. Za dużo mroku i toporności tutaj, a za mało konkretów. To już nie jest ten Rebellion, który ceniłem sobie.

Ocena: 4.5/10
 

1 komentarz:

  1. Niemiecka toporność w najlepszym wydaniu, gość śpiewa po angielsku, a brzmi tak, jak by śpiewał po niemiecku.

    OdpowiedzUsuń