Każdy z muzyków ma spory wpływ na styl i jakość muzyki Percival i ten wkład jest bardzo ważny. Odnoszę wrażenie, że kluczową rolę odgrywa tutaj nie kto inny jak Walter Behobi, który pełni rolę znakomitego lidera. To on swoim głosem buduje rycerski klimat i znakomicie potrafi nadać kompozycjom charakteru epickiego heavy/power metalu. Imponuje mi jego technika i styl śpiewania. W roli gitarzysty też zaskakuje ciekawymi zagrywkami i wciągającymi melodiami. Momentami może nieco wkrada się lekki spokój i nutka nudy, jednak mimo pewnych niedociągnięć jest to wciąż ciekawa płyta.
Na wstępie dostajemy podniosły, instrumentalny "Rite of passage" i już wiadomo co się szykuje i czego można się spodziewać. Epickość wylewa się z każdej strony. Pierwszy killer to bez wątpienia tytułowy "Riders of the sun", który imponuje dynamiką i przebojowością. Troszkę dziwnie brzmi "A kind of magic" z repertuaru Queen, a "Twilight of the gods" to taki kawałek, w którym epicki klimat jest ważniejszy od heavy metalowego pazura. Lekkość i przebojowość to atuty chwytliwego "Raise Your Arms" i od razu słychać, że kapela ma to "coś". Moim faworytem został rozpędzony i z pewnymi elementami power metalu "Phoenix on the sword". No i jest jeszcze lekki i przyjemny "Across the sea", który przemyca patenty hard rockowe.
Solidne granie i kilka atrakcyjnych melodii to troszkę za mało, że stworzyć album który może zapaść głęboko w pamięci. Jednak mimo pewnych niedociągnięć jest to wciąż atrakcyjne i miłe dla ucha granie, który potrafi oczarować niesamowitym klimatem. Warto czujnie obserwować karierę Percival.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz