Premiera nowego krążka przewidziana jest na 22 października i w sumie od samego początku były obawy co do "Game Over". Jakieś okrojone logo, jakaś dziwna i nijaka okładka, a potem seria średnich singli, które jakoś przeszły bez większego echa. Skład zespołu też inny niż na poprzednim krążku. Jest Tilen Hudrap na basie i Dee Dammers na gitarze. Najlepiej się sprawdza syn Udo czyli Sven, gitarzysta Andrey, który wciąż czarują swoją grą i niezwyciężony Udo i jego głos. Ta trójka stanowi trzon muzyki Udo, a nowe nabytki nic nie wnoszą.
Problem też tkwi w długości materiału bo 70 minut muzyki to trochę za dużo, zwłaszcza kiedy jest topornie. Stylistycznie cofamy się do "steel Hammer", "decedent czy" dominator". Ktoś powie czego chcem skoro to rasowy album udo? Melodie nie są tak atrakcyjne, riffy jakieś oklepane i bez tej ikry, a wszystko brzmi jakby było kopia kopii. To wszystko już było i było lepiej podane.
Mam wrażenie że taki "fear detector" już gdzieś słyszałem. Riff brzmi znajomo, a cały refren jakiś taki oklepany. Przypominają się czasy "dominator". Otwieracz daleki od ideału, ale odziwo to jeden z najlepszych kawałków. Toporność i mroczny klimat to cechy "holy invaders" i tutaj band próbuje przypomnieć czasy "decedent" czy "steel Hammer", ale ze średnim skutkiem. Echa "steelfactory" mamy w przebojowym "prophecy" i nawet głos Udo tutaj nie męczy słuchacza. To jest udo jaki lubię. Pokręcony riff "empty eyes" brzmi jakoś tak nieco nowocześnie. Znów otacza nas mrok i toporność. Dziwny kawałek i chyba przez ten dziwny zapada w pamięci. Znane single "metal never dies" i "Kids and Guns" są średniej klasy i taka jest prawda. Jakieś takie hard rockowe i zagrane bez pomysłu. "Like a beast" atakuje nas szybkim tempem, ale troszkę brzmi to komicznie. Melodia jest dziwna i jakaś chaotyczna. Dalej trochę wieje nuda i troszkę zaskakuje marszowy "marching tank" który przemyca nawet coś z manowar. Dobry kawałek, ale też jakiś taki niedopracowany. Echa "faceless world" i accept mamy w chwytliwym "midnight stranger" i tutaj ten hard rockowy klimat jest uroczy. W końcu coś w klimatach lat 80. Na plus zaliczyć należy stonowany i bardziej marszowy "time control" i nie wiem czemu przypominają mi się czasy "man and machine". Jest ciekawa melodia i coś się dzieje. Taki stary dobry Udo.
Udo poszedł w rekord liczby utworów na płycie. Nagrał strasznie dziwny album, który nie chce zapaść w pamięci. Wszystko zlewa się w calosc i praktycznie nic w głowie nie zostaje. Nie ma pazura "decedent" nie ma przebojowości "steelfactory" ani uroku poprzednich płyt. Dobra wymęczył mnie ten album i chyba lepiej zapuszczę sobie "too mean to die" accept, który wypada korzystniej.
Ocena 5/10
Jestem bardzo ciekaw tej płyty. Poprzedni album mnie zniszczył ("Steelfactory" to naprawdę perełka w dyskografii brzydala), ale jednak single z nowego albumy rzeczywiście słabawe, więc trochę się boję :)
OdpowiedzUsuńNo steelfactory to killerski album razem z firepower pozamiatal rok 2018😁 tu nie ma tej jakości. Płyta jakby nagrana na siłę i tak naprawdę słucham tej płyty i nic nie zostaje w pamięci. Jest kilka momentów ale ogólnie nudy.
UsuńI tak trzeba będzie zapodać, Udo D. to weteran heavy metalu.
OdpowiedzUsuńZgadza się co by nie nagrał zawsze będzie przyciągał sluchaczy🙂 wolę jednak już ostatnie kawalki the old gang niż to co znajduje się na game over. A jak już to taki we are one czy steelfactory pokazują że udo jest wciąż w formie
UsuńOvo je ka nastavak Ruskog Ruleta... Vi ste se izgubili u modernim zvukovima... Heavy metal upravo ovako mora zvučit... I te melodije..
OdpowiedzUsuńeee chyba troszkę na siłę szukasz dziury w całym Pozwolę się nie zgodzić, płyta jest znakomita, pieści metalowe uszy, a dziadzia Udo nadal znakomitej formie
OdpowiedzUsuńMnie płyta wynudzila🙄 już do niej nie wracam wolę odpalić steelfactory
UsuńPłyta nudna, taka w deseń Decadent, nie chce się wracać.
OdpowiedzUsuńO poziomie Steelfactory można sobie pomarzyć.
Tak jakby nagle prawdziwa starość dopadła Kaprala.