Ta płyta ma tak naprawdę swojego bohatera i jest nim gitarzysta Bill Visser. Jego popisy imponują techniką i lekkością. Jest dużo ciekawych melodii i pomysłowych riffów. "Rise" to nie tylko popisy Billa, bo również sporo wnosi tutaj Klawiszowiec Adam Peterson, który nadaje całości tajemniczego i nieco progresywnego klimatu. Imponuje też forma wokalną Jessa, który wymiata w wysokich rejestrach. Panowie tworzą zgrany team i to przedkłada się na jakość.
Pierwszy killer szybko się pojawia, bo już na początku płyty. "Struggle" niszczy energią i nieco neoklasyczny charakterem. Prawdziwa perełka. Dalej mamy melodyjny i nieco progresywny " faultline". Ciekawie prezentuje się nowocześnie brzmiący "beyond the perceived". Marszowy i nieco mroczniejszy "devil in the details" poniekąd przypomina mi dokonania Black Sabbath czy Masterplan. No jest moc. Troszkę hard rocka znajdziemy na pewno w chwytliwym "the answer will Come". Idealnie wypada też rozpędzony "moving mountain" i ciarki mam jak to idealnie brzmi. No jest pazur i odpowiednią dynamika. Band znakomicie czuje styl power metalu. Podobne emocje wzbudza agresywny "turbulance" i panowie zaskakują świeżością i ciekawymi pomysłami. Końcówka płyty może nieco słabsza, ale i tak band do końca trzyma wysoki poziom.
Każdy kto nie zna tej amerykańskiej formacji musi nadrobić to. Band gra pomysłowy i niezwykle melodyjny power metal. Mają pomysł na siebie i utalentowanych muzyków. Jeszcze nie raz o nich usłyszymy. "Rise" to płyta godna uwagi i jeszcze raz owacje na stojąco dla gitarzysty, bo sieje tutaj zniszczenie. Polecam!
Ocena 8.5/10
Gdyby, podobnie zresztą jak i Insania skrócili płytę o kilka kawałków byłby kolejny killer, a tak ? No trochę się to rozmyło... Taki na przykład In Vain 45 minut i to wystarczyło aby wpaść na plusie do niejednego podsumowania roku.
OdpowiedzUsuń