Strony

sobota, 29 stycznia 2022

EMERALD SUN - Kingdom of gods (2022)


 Grecki Emerald Sun w zasadzie od samego początku skupił się na graniu klasycznego europejskiego power metalu na wzór Helloween, insania czy Power Quest.  Mogą się pochwalić długim stażem, bowiem grają od 1998r i bogatą dyskografią liczącą 6 albumów. Najnowszy krążek "Kingdom of Gods" to album typowy dla nich i również mieszczący się w kategorii solidnego, dobrego, momentami bardzo dobrego materiału. Jednak to wciąż nie pierwsza liga power metalu.

Na pewno sporym plusem jest sama okładka, która oddaje piękno power metalu. Brzmienie nieco może troszkę stłumione i takie nieco prowizoryczne, ale ujdzie. Jeśli chodzi o sam band, to nikt nie powala na kolana. Wokalista Theo śpiewa w swoim stylu i nie ma tutaj jakiś większych niespodzianek. Z pewnością najwięcej wnosi tutaj praca gitarzysty Paula Georgiadisa, który momentami zaskakuje jakimś ciekawym motywem gitarowym czy solówką. Tak można narzekać na kondycję muzyków, można narzekać na sam album, ale w ostatecznym rozrachunku trzeba przyznać, że band nagrał album na miarę swoich możliwości. Solidna muzyka w kategorii heavy/power metalu, tak więc fani tego typu muzyki muszą na pewno odpalić nowy album greckiej ekipy.

Jakbym miał wyróżnić jakieś utwory to na pewno otwierający "Book of genesis", który mocno przypomina mi pierwsze dwie płyty Bloodbound. Jest epicko, jest podniośle, a sam refren zapada mocno w pamięci. Dalej mamy szybki i zadziorny "Heroes on the rise" który jest przykładem rasowego europejskiego power metalu. Niby nic nadzwyczajnego, a cieszy słuchacza. Dużo atrakcyjnych melodii dostajemy w energicznym "Legions of doom", który pokazuje że band mimo oklepanych patentów trzyma równy poziom. Słucha się tego dobrze, choć nie powala na kolana. Zachwyca też praca Paula w mocniejszym "Gaia", który wnosi nieco więcej mrocznego klimatu. W tytułowym "Kingdom of Gods" można doszukać się wpływów Manowar i sam utwór ma to coś, to też wymaga lekkich poprawek. Najostrzejszy wydaje się być "Raise Hell", który nawiązuje troszkę do twórczości Primal Fear.


Potencjał był i pomysł też był. Zawiodło wykonanie i finalne wykończenie kompozycji. Dobrze się słucha nowego krążka greków, ale nie ma mowy o płycie, która porywa i zapada na długo w pamięci. To solidna płyta w kategorii heavy/power metalu i ważna pozycja w katalogu Emerald Sun, ale mogło być lepiej.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz