Strony

czwartek, 20 stycznia 2022

THE FERRYMEN - One more river to cross (2022)


 "One more river to Cross" to już trzeci krążek projektu muzycznego the Ferrymen. Ta marka działa od 6 lat i już wyrobiła swój styl i swoją jakość. Do tej pory nasze ukochane trio w postaci Terrana, Karlsson, Romero nie zawodziło. Jak jest tym razem?

3 lata przyszło czekać fanom na nowy krążek The Ferryman, ale ten czas nie został zmarnowany, bo znów powstał wysokiej klasy krążek. To z górnej półki mieszanka heavy/power metalu i hard rocka. Każdy znajdzie coś dla siebie. Słychać ten rozpoznawalny styl komponowania Karlssona, czasami jest przerost formy nad treścią, czasami zbaczamy na słodkie, nieco komercyjne hard rockowe grania, do którego Karlsson nas przyzwyczaił. Plus tego, że materiał jest urozmaicony i nie ma co narzekać. Pytanie tylko czy każdy zaakceptuje nieco więcej rockowego grania w The Ferrymen? Nie każdemu może się to podobać. W końcu to wytwórnia płytowa Frontiers, wiec takie klimaty pasują do nich. Kawał dobrej roboty odwala też wszędobylski Ronnie, który przecież już występował w hard rockowych zespołach i tam jego głos się też sprawdzał.

Ja osobiście czuje lekki zawód, bo liczyłem na petardę, a dostałem tylko bardzo dobry album, który spełnia swoje minimum. "The last wave" to właśnie przykład stonowanego, klimatycznego grania rockowe, które momentami nasuwa namyśl Sunstorm. Otwierający "One word" wpisuje się w styl Karlssona. Jest lekko, słodko, podniośle i nieco komercyjnie. Oba kawałki nieco inne, ale mimo swoich wad zapadają w pamięci i prezentują się okazale jako hard rockowe kawałki. Znajdziemy tutaj też nieco bardziej agresywny, z nutką progresywności "City of hate", który jest jednym z mocniejszych punktów tej płyty. Epickość, podniosłość to atuty marszowego "One more river to cross" i tutaj panowie pokazują klasę. The Ferrymen jest nieprzewidywalny i potrafi zaskoczyć swoją pomysłowością. "Morning Star" oddaje piękno muzyki the ferrymen i ten mrok i nieco progresywne zacięcie potrafią oczarować. Power metal na pewno znajdziemy w "Bringers of the Dark" czy melodyjnym "The last ship".

Nie jest to zła płyta, oj nie. Tylko tym razem ja miałem zbyt wygórowane oczekiwania. Płyta jest urozmaicona i dobrze wyważona. Jest trochę hard rocka, trochę mrocznego heavy metalu, czy nawet power metalu. Nie brakuje atrakcyjnych melodii, czy hitów, ale nie ma mowy tutaj o płycie genialnej, bez skazy. Płyta godna uwagi, choć ja czuję lekkie rozczarowanie.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. kaszubski hacjendero20 stycznia 2022 23:17:00 CET

    Po wysłuchaniu singla czułem, że szału nie będzie.

    OdpowiedzUsuń