Strony

niedziela, 6 marca 2022

MARTYR - Planet Metalhead (2022)

Póki co rok 2022 nas nie rozpieszcza i w zasadzie ciężko o coś godnego uwagi. W dużej mierze ówczesne płyty są obdarte z mocy, agresji i wszystko jest jakieś takie na jedno kopyto. Do grona płyt godnych uwagi warto wpisać nowy album holenderskiego Martyr. "Planet metalhead" to może nie jest płyta idealna, ale jest to wysokiej klasy heavy/power/speed metal, który przemyca patenty Judas Priest, Metal Church, Helloween, Iron Maiden.

Gitarzysta Rick Bouwman i wokalista Robert Van Haren to w zasadzie ostoja tego zespołu od samego początku, czyli od roku 1982.  Band ma doświadczenie i spory staż, pomijając nawet fakt, że reaktywowali się ponownie w 2005r. Na "Planet metalhead" przyszło fanom czekać 6 lat i w tym okresie doszło do zmian personalnych w zespole. Zostali oczywiście Robert i Rick. Nowy skład, nowe możliwości i trzeba przyznać, że band trzyma fason. Jasne nie jest to wszystko może idealne, ale nie można im odmówić agresji, dynamiki i pomysłu na siebie. Mroczny klimat też robi robotę. Okładka wieje kiczem, ale zawartość to już inna bajka.

Początek "Raise your horns,Unite" może nie jest obiecujący i może nawet troszkę irytuje, dopiero wejście gitar wprowadza w osłupienie. Jest mocny riff, ciekawa praca gitar, soczysta sekcja rytmiczna i ten miks  Attacker, Judas Priest i Metal Church wypada naprawdę dobrze i chce się poznać pozostałą zawartość. W podobnych klimatach utrzymany jest "Demon Hammer" i słychać że band mimo nowego składu jest zgrany i wie czego chce.  Imponują melodie oraz zadziorne tempo w "Children of the Night". Klasyka sama w sobie, bo słychać tutaj coś z Iron maiden, czy Judas Priest. No jest moc, a to jeszcze nie wszystko. Band poradził sobie również z klimatyczną i rozbudowaną balladą, jaką jest "No time for goodbeys".  Na wyróżnienie zasługuje również "Diary of the Sinner", który jest hołdem dla twórczości Judas Priest. Rozpędzony i pełen ciekawych zagrywek gitarowych "Church of Steel" też zostaje w pamięci. Niby nic nowego, a zagrane z pomysłem i niezłą energią. Bardzo pozytywne zaskoczenie.

Na kolana nie powaliło, bowiem niektóre aspekty wymagają nieco jeszcze dopracowania, a czasami po prostu jest troszkę na jedno kopyto. Mimo jakiś drobnych błędów płyta prezentuje się okazale, Każdy fan heavy/power/speed metalu powinien posłuchać, jak obecnie brzmi holenderski Martyr. Nie brakuje ciekawych melodii, czy nawet killerów, a to już sporo. Mam nadzieję, że na kolejny album nie trzeba będzie czekać kolejnych 6 lat.

Ocena: 8/10
 

1 komentarz:

  1. Gdybym miał wybierać płytę na podstawie okładki, co zresztą często mi się zdarza, to ominął bym ,,Planet Metalhead,, z daleka. Gdyby zrobić konkurs na najgorszą tegoroczną okładkę płyty metalowej ze strony ,,Powermetalwarior,, to walka o pierwsze miejsce z White Tower była by zażarta. Co ciekawe, to pani z okładki płyty Greków wygląda jak holenderska łyżwiarka, a pani z okładki Martyr jak Greczynka z drużyny piłki ręcznej. Nie przegapiłem na szczęście, bo płyta Holendrów to niezła petarda, i po nowym Eliminator, najlepsze co w nowym roku z metalu słyszałem. U mnie pełna 9.

    OdpowiedzUsuń