Strony
▼
piątek, 6 maja 2022
BLACK EYE - Black Eye (2022)
Gwiazdorski skład i Frontiers Records, co mogło pójść nie tak? Obstawiałem, że solowy album formacji Black Eye skradnie moje serce, ale nie liczyłem na tak wysokiej klasy materiał. To płyta skierowana do każdego, kto żyje melodyjnym metalem i hard rockiem. Każdy kto wychował się na klasykach typu Rainbow, Judas Priest, a także na Masterplan, Edguy czy Voodoo Circle ten szybko pokocha dźwięki wydobywające się z "black eye".
Słowo "debiut" nie pasuje mi do zawartości i do osób tworzących tą muzykę. Gwiazdą tutaj jest David Readman. Niesamowity głos, który odnajduje się w dźwiękach Rainbow czy Whitesnake, ale tutaj pokazuje się przy nieco agresywniejszych dźwiękach. Wypada znakomicie i mi osobiście szczęka opadła. Mamy w składzie też gitarzystę Aldo Lonible z Secret Sphere, a także gitarzystę Luca Princiotta (Doro). Jest jeszcze perkusista Folchitto i basista Arcangeli. Każdy z muzyków robi tutaj kawał dobrej roboty. Panowie nie idą na łatwiznę i chcą mieć swój charakter, swój własny styl i chcą iść własną ścieżką. Sekcja rytmiczna jest dynamiczna i pełna energii. Gitarzyści też idealnie balansują między hard rockiem, heavy metalem, momentami nawet wdziera się progresywny metal czy power metal. Brzmi to naprawdę obłędnie, a wszystko jest skupione wokół pomysłowych solówek, wciągających riffów i atrakcyjnych melodii. Od pierwszych dźwięków słychać, że to album z górnej półki. David pokazuje pazur i to on z pewnością tutaj najbardziej zaskakuje.
Płytę tworzy 11 utworów i każdy ma coś innego do zaoferowania i każdy potrafi nas zaskoczyć na swój sposób. Otwieracz to promujący album "The hurricane". Jasny sygnał co gra zespół i tutaj mamy to co się spodziewaliśmy, czyli miks heavy metalu i hard rocka. Jest klasycznie, ale z mocnym i nowoczesnym brzmieniem. Pierwszy strzał zaliczony. Co za piękna partia basu otwiera energiczny "Space Travel". Nieco futurystyczne klawisze dodają tutaj smaczku, a sam kawałek kipi energią. Band pokazuje, że potrafi grać szybciej i nieco nawet progresywnie. Efekt wow, mamy w "Break the chains", który brzmi jak hołd dla niemieckiego heavy/power metalu i aż się nasuwa skojarzenie z Primal Fear. Świetna robota! Nacisk na klimat położono w stonowanym "No turning back", z kolei "Darkest night" przemyca elementy progresywne. Emocjonalny "Midnight Sunset" też ma swój urok i brzmi bardziej klasycznie. Gdzie jest power metal? Choćby w agresywnym "Under enemys Fire" i powiem że mam ciarki przy tym kawałku, David jeszcze nie prezentował się przy takim tle. Jestem w szoku, że on kryje w sobie taką moc. Szybki "Dont trust anymore" też zaskakuje dynamiką i świetną pracą gitar. Panowie znów czarują i to jest muzyka dla moich uszu. Całość wieńczy zadziorny i świetnie wyważony "Time stand still", który zabiera nas do klasycznych dźwięków. Znów świetna mieszanka heavy metalu i hard rocka. Klasa sama w sobie.
Frontiers Records to naprawdę ostatnio świetne źródło, jeśli chodzi o płyty z świetną i dojrzałą muzyką. Znów pod ich skrzydłami ukazuje się niesamowity krążek, który dostarcza sporo emocji. Nie brakuje wciągających riffów, atrakcyjnych melodii, a wszystko jest zagrane z pomysłem. Black Eye nagrał znakomity miks heavy metalu i hard rocka i tak naprawdę każdy utwór wnosi coś do płyty. Podtrzymuje zdanie, że to jedna z najlepszych płyt roku 2022. Trzeba ją mieć w swojej kolekcji.
Ocena: 9.5/10
Readman jak dla mnie zbyt rozkrzyczany tutaj i harmonie czasem od czapy (When Youre Gone), ale generalnie dobra robota.
OdpowiedzUsuń