Choćby Jorn zaczął śpiewać do muzyki pop cyz pop rocka to i tak bym posłuchał jego płyt bo to jeden z najlepszych wokalistów stąpających po ziemi. Ta charyzmą i te emocje które zawsze potrafi przekazać to niezapomniane przeżycie. To jest prawdziwy mistrz. Ostatni album "life on death road" to jeden z najlepszych albumów jakie nagrał to też liczyłem po cichu, że i nowy album utrzyma wysoki poziom. Nowy album zatytułowany "over the horizon radar" ukazał się 17 czerwca nakładem frontiers records. Ta wytwórnia ostatnio wydaje same świetne płyty z muzyką z pogranicza melodyjnego metalu i hard rocka. Tak też jest i tym razem.
Skład tym razem również uległ zmianie. Został Del Vecchio na klawiszach i pwrskusiat Jovino. Pojawił się Adrian SB na gitarze, jest też basista Labyrinth czyli NIK Mazucconi. Najważniejsza informacja to taka ze wrócił gitarzysta Torę moren który przecież mocno ukształtował muzykę Jorna. Słychać te nawiązania do czasów "worldchanger", ale cieszy fakt że są też i patenty Masterplan czyy też klasycznych hard rockowych tuzów jak deep purple. Ogólnie płyta robi bardzo pozytywne wrażenie, choć na kolana nie powaliła swoją zawartością
Okladka trochę taka nie w stylu Jorna, natomiast brzmienie i ustawienie instrumentów to czysta perfekcja. Jorn od samego początku czaruje swoim głosem i to jest właśnie potęga jego głosu. Przepiękny jest tytułowy Over the horizon radar" i ten klasyczny riff rodem z lat 80 jest uroczy. Przypominają mi się złote czasy rainbow czy deep purple. No jest coś w tym kawalku, że na długo zostaje w pamięci. Dalej mamy " dead london" który wciaga intrygującym riffem i nieco progresywnym zacięciem. Niesamowity klimat panuje w złożonym "my rock and roll" i znów czuć klimat lat 80 i wpływy wielkich zespołów. Klasa sama w sobie i kawałek znakomicie wciaga w ten mroczny klimat. Klasyczny Jorn wybrzmiewa w melodyjnym "one man war" i znów niezła dawka emocji i klasycznego hard rocka. Te dźwięki po prostu płyną i traci się poczucie czasu. Proste motywy, ale właśnie takie są najlepsze. Fani Masterplan pokochają taki zadziorniejszy "black phoenix" i to kolejny mocny punkt tej płyty. Mocno wkręcił mi się "in the dirt" który też jest świetnym hołdem dla heavy metalu i hard rocka lat 80. Jest klasycznie i z pomysłem, a to przedkłada się na jakość. Całość wieńczy perełka w postaci "Faith bloody Faith" z którą Jorn chciał wystartować w Eurowizji. Szkoda ze się nie udało, bo utwór jest mega przebojowy. Co za riff i co za refren. Prawdziwy hicior.
Czego mi zabrakło? Może kilka zrywów, może jakieś 2 petardy? Mimo że troszkę będę narzekał to i tak jest to jedna z najlepszych płyt Jorna i śmiało można ją polecić. Klasa sama w sobie, a przecież Jorn wie jak nagrać materiał w klimatach heavy metalu i hard rocka. Brawo Jorn i dziękuje za twój głos i muzykę.
Ocena : 8.5/10
Bez polotu, strasznie przewidywalny i nudny 5/10
OdpowiedzUsuń