Strony

czwartek, 22 września 2022

STRATOVARIUS - Survive (2022)


 Długo Stratovarius kazał czekać swoim fanom na nowy materiał. 7 lat to kawał czasu i sporo w tym zasługa Covida, gdzie wiele kapel odwlekało premierę swoich płyt. Stratovarius zawsze regularnie wydawał swoje płyty, to też z szokowało że przed długi czas była cisza. Pojawiały się nawet czarne myśli, że to już koniec zasłużonego bandu. Ich wkład w power metal nie podlega dyskusji i w zasadzie nie muszą nic udowadniać. Jeśli o mnie chodzi, to od czasu premiery "Polaris" band przeżywa drugą młodość.Bardzo dobrze wspominam power metalowy "Nemesis" czy urozmaicony "Eternal". Nadały zespołowi nieco nowoczesnego wydźwięku, a przy tym będąc wciąż charakterystycznymi dla tej kapeli płytami. Przyszedł czas na długo wyczekiwany "Survive". Płyta roku to może nie jest, ale jedna z najciekawszych płyt jakie się ukazały w 2022r to na pewno.

Płyta nie jest żadną rewolucją i nie otwiera nowych bram dla zespołu. To swoista kontynuacja tego co band prezentował na ostatnich płytach. Zadziorne riffy, charakterystyczne partie klawisze Jensa Johanssona, nowoczesne brzmienie, mroczny klimat i niezniszczalny wokal Timo Kotipelto. Wszystko jest na swoim miejscu i nie wyobrażam sobie że mogło być inaczej. Cieszy, że płyta ma sporo power metalowych hitów, które przypominają czasy "Nemesis". Jest też kilka nawiązań do "Elysium" czy "Eternal". Dla mnie bardzo dobry kierunek dla Stratovarius. Płyta trwa prawie godzinę i zawiera 11 kompozycji. Uczta dla maniaków power metalu, a przede wszystkim fanów Stratovarius.

Pamiętam jak dobre wrażenie na mnie zrobił tytułowy "Survive". Tak to, jest mocny, wyrazisty kawałek o mocnym riffie i power metalowej dynamice. Granie na wysokim poziomie, a to dopiero początek. Główny motyw gitarowy w "Demand" to klasyczny Stratovarius ze swoich najlepszych lat. Melodia porywa i rozrywa na strzępy. Prawdziwy killer! Nieco stonowany "Broken" przemyca patenty nieco progresywne, ale to wciąż pomysłowy kawałek o melodyjnym charakterze. Podobny wydźwięk ma chwytliwy "Firefly", który spełnia rolę hita. Kawałek nieco bardziej komercyjny, ale oddaje w pełni klimat płyty. Prawdziwą perełką jest tu choćby "We are not alone" i tutaj gitarzysta Matias potwierdzam po raz kolejny, że potrafi wypełnić pustkę po Timo Tolkkim. Stratovarius najlepszej próby. Dalej znajdziemy dobrze nam znany "Frozen in Time", który jest utworem o mrocznym klimacie. Dużo dobrego się tutaj dzieje, a band nie zanudzą swoją formą. Nic dziwnego, że i ten kawałek posłużył do promocji krążka. Dalej mamy "World on Fire", który wpisuje się w stylistykę lekkiego, melodyjnego power metalu. Utwór szybko wpada w ucho i na długo zostaje w pamięci. Echa starego Stratovarius  z pewnością uświadczymy w "Glory Days". Utwór zapiera dech w piersi i oddaje to co najpiękniejsze w muzyce Stratovarius, jak i power metalu. Ten kawałek ma po prostu wszystko co trzeba. Podobne emocje wzbudza killer w postaci "Before the fall". Tak agresywnie, tak dynamiczne to band już dawno nie grał. Jeden z ostrzejszych kawałków jakie nagrali w całej swojej karierze. Nie miałbym nic przeciwko jakby cały album tak właśnie brzmiał. Cudo! Całość wieńczy kolos w postaci "Voice of Thunder" i to piękne zwieńczenie tego świetnego krążka.

Godzinny materiał nie okazał się drogą przez męki, a prawdziwą ucztą. Dostajemy to do czego nas ten band przyzwyczaił i nie ma tutaj niczego nowego. Idą dawno już obraną ścieżką, a najlepsze jest to, że mimo swoich lat wciąż brzmią świeżo i na czasie. "Surive" może nie jest najlepszym albumem tej grupy, ale śmiało można postawić wśród tych najlepszych płyt. Warto było czekać 7 lat i mam nadzieję, że kolejny album ukażę się tradycyjnie w przeciągu 2-3 lat.

Ocena: 9/10


1 komentarz: