Już na samym wstępie należą się brawa dla okładki nowego krążka Howler. Jedno spojrzenie na frontową okładkę "Descendants of evil" i od razu wiadomo, że mamy do czynienia z płyta z kręgu heavy/thrash metalu. Czuć klimat lat 80 czy 90 i to faktycznie znajdziemy tutaj na nowym krążku, To już 4 album w ich dyskografii, co jest całkiem dobrym wynikiem. Pochodzący z Kostaryki Howler działa od 2008 r i potwierdza, że są zespołem godnym uwagi.
Względem poprzednich płyt mamy zmianę na pozycji perkusisty i pojawia się tutaj Leyner Mora. Trzonem tego zespołu jest duet gitarzystów Renan Obandon i David Mora. Panowie stawiają na dobrą rozrywkę, na melodyjność i zadziorność. Dobrze się tego słucha, choć brakuje troszkę przebojowości, drapieżności czy elementu zaskoczenia. Nie zmienia to faktu, że Howler gra kawał porządnego heavy/thrash metalu, który opiera się na mocnych riffach,
Płytę otwiera energiczny "The new world disorder" i tutaj faktycznie mamy do czynienia z melodyjny heavy/thrash metalem. Brawa za niezwykle ciekawe i porywające partie gitarowe. Dzieje się sporo dobrego. Ważnym elementem muzyki Howler jest zadziorny głos Carlosa Diaza i to świetnie słychać w chwytliwym "Panzer 666".Nie brakuje petard, co potwierdza rozpędzony "in human race" czy "Immortality".
Nie ma cudów, nie ma prób powalenia świata na kolana, ale każdy kto lubi kawał solidnego heavy/thrash metalu rodem z lat 90, ten tutaj to znajdzie. Band nie boi się nawiązań do wielkich zespołów i póki jest to granie na wysokim poziomie to ma to sens i jest atrakcją dla słuchaczy. Howler trzyma poziom i znów nagrał bardzo wartościowy album. Gorąco polecam!
Ocena: 8/10
Żenada i beznadzieja. Nie nie, nie chodzi o najnowszą płytę Howler, tej jeszcze nie przesłuchałem, chodzi o grę naszej reprezentacji na mundialu w Katarze. Żenada i beznadzieja !
OdpowiedzUsuńZgadza się, mimo że jestem kibicem piłkarskim lepiej by było iść na koncert metalowy w tym czasie niż oglądać tych kopaczy.
OdpowiedzUsuń