Strony
▼
niedziela, 13 listopada 2022
WARKINGS - Morgana (2022)
A o to kolejny band. który często jest obiektem drwin i pośmiewiska wśród fanów heavy/power metalu. Pewnie wszystko za sprawą kiczowatego obioru, jaki panowie prezentują podczas koncertów. Ten image nie każdemu musi pasować. Liczy się muzyka, a w tej kwestii band ciężko i intensywnie pracuje na swój sukces. Można ich lubić albo nie nawidzić, ale trzeba przyznać, że znaleźli swoje miejsce na power metalowe scenie. Działają od 2018 r i już wydali 4 albumy. Niezły wynik. Najnowszy "Morgana" to dla mnie najlepsze dzieło tej supergrupy.
Do tej pory panowie nagrywali bardzo dobre albumy, z wyjątkiem "Revenge", którego nie trawię. Zawsze prezentowali dużą dawkę przebojowości i melodyjności, czerpiąc garściami z najlepszych, ale czegoś mi brakowało do pełni szczęścia. "Morgana" nie jest perfekcją, ale bardzo dojrzałym i przemyślanym dziełem, gdzie każdy utwór ma coś do zaoferowania i tak naprawdę mało znajdziemy tutaj wad. Przepiękna okładka i mocne, soczyste brzmienie to tylko kolejny przejaw wielkości Warkings.
Ten zespół tworzą znane osobistości heavy/power metalu, ale dla mnie prawdziwą gwiazdą jest Georg Neuhauser, którego dobrze znamy dobrze z występów w Serenity, czy w tegorocznym Fallen Sanctuary. Wokalista o niesamowitym głosie i umiejętnościach, które sprawiają że potrafi oczarować słuchacza wszystkim. No ma w sobie to coś, co czyni go jednym z najlepszych w swoim fachu. Bardzo udanym zabiegiem było wzbogacenie utwory o brutalne partie wokalne wokalistki Secil Sen z Thwart. Dodaje to kawałkom drapieżności i nieco urozmaicenia. Zmiana na plus.
To znakomite połączenie klimatycznego i nastrojowego głosu Georga i brutalnego i zadziornego głosu Secil słychać w znakomitym "Hellfire", który otwiera ten album. Nic dodać, nic ująć tak powinno to brzmieć. Marszowy "to the king" brzmi jak odświeżona formuła Manowar. Świetny kawałek, który potrafi szybko zarazić swoją chwytliwością. Obok otwieracza płytę promował również przebojowy "Monsters" i to był strzał w dziesiątkę. Utwór imponuje przebojowością i niesamowitym refrenem. Brawo Panowie, bo to prawdziwa perełka. Dalej znajdziemy rozpędzony power metalowy killer w postaci "Last of the english". Troszkę odstaje od reszty stonowany i nieco zbyt spokojny "Row". Jest też epicki "Legend Untold", który znów zabiera nas w rejony Manowar i jest czym się delektować. Band zagrał też dwa świetne covery i najbardziej zapadł mi cover Dragonforce, czyli "Cry Thunder".
Zostałem zaskoczony, bo dostałem naprawdę bardzo dobrze skrojony album z pogranicza heavy/power metalu, gdzie jest rycerski klimat, sporo epickości i przebojowości. Troszkę zabrakło do perfekcji, troszkę bym pozmieniał pewne rzeczy, ale kurcze brawo bo to jest najlepszy album Warkings. Ten album mogę śmiało polecić, bo muzyka naprawdę jest z górnej półki!
Ocena: 9/10
The most boring power metal band!
OdpowiedzUsuń