Strony

środa, 8 lutego 2023

REXORIA - Imperial Dawn (2023)


Narzekałem, że poprzedni album szwedzkiego Rexoria zatytułowany "Ice Breaker" miał ciekawe momenty i brakowało mi większej przebojowości. Chyba ktoś mnie posłuchał i dokonał poprawek przy tworzeniu nowego materiału, bowiem "Imperial Dawn" jest o wiele ciekawszym wydawnictwem i kryje sporo hitów. Premiera 3 wydawnictwa w dorobku tej grupy miał 3 lutego roku 2023 nakładem Black Lodge Records.

Inspiracje i wpływy, które słychać w muzyce Rexoria w zasadzie się nie zmieniły, Dalej band wykorzystuje patenty Bloodbound, Dynazty, czy Battle beast. Jest nacisk na melodie, na chwytliwość i dobrą zabawę. Tym razem gitarzyści Cristofer i Jonas stawiają na proste i łatwo wpadające w ucho motywy.  Wszystko zagrane jest z pomysłem, przez co płyta nie nudzi i dostarcza sporo frajdy.  Bardzo ważnym ogniwem zespołu jest Frida Ohlin, której głos dodaje uroku do całości i nadaje odpowiedniego klimatu. Trzeba przyznać, że to w niej tkwi siła tego zespołu i można stwierdzić, że na nowym albumie jeszcze bardziej się rozwinęła i w pełni pokazuje na co ją naprawdę stać.

Płyta krótka i bardzo treściwa. Mamy 10 kawałków, które dają nam 35 minut i może pod tym względem nie ma szału, ale lepsze to niż granie i wydłużanie na siłę. Jakoś tak znajomo brzmi "Paradigm", który otwiera ten album. Troszkę tutaj Sabaton, troszkę Bloodbound i ogólnie wrażenie bardzo pozytywne. Słychać, że band rozwinął skrzydła od ostatniego wydawnictwa. Podobne emocje wywołuje hicior w postaci "The New Revalation" . Lekki, niezwykle melodyjny riff i pełen wdzięku refren sieją tutaj zniszczenie. Band przyspiesza w dynamicznym "Rage and madness" i pokazuje band w nieco innym świetle. Brzmi to naprawdę dobrze i chce się jeszcze więcej muzyki Rexoria. Stonowany i bardziej komercyjny "Fiding Rose" to znów ukłon w stronę Sabaton, Bloodbound, ale nie tylko. Utwór zapada w pamięci, a to już coś. Niby patent ten sam przejawia sie w kawałkach, ale to akurat zaleta. Mamy też power metalowy "Crushing for more" czy pomysłowy "Set me on Fire", który pokazuje jak band przestawił się na melodyjny aspekt.

35 minut melodyjnego metalu i to na wysokim poziomie. Jest to zagrane z pomysłem i dbałością o melodie. Do tego soczyste brzmienie i obłędna Frida, która ma świetny głos. Wszystko współgra ze sobą bardzo dobrze i to czyni "Imperial Dawn" najlepszym albumem tej szwedzkiej formacji!

Ocena: 8/10
 

3 komentarze:

  1. Płyta może i fajna ale 35 min to na dzisiaj ledwo Epka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się. Troszkę mało jak na album, no ale coz

    OdpowiedzUsuń
  3. The duration is fine! Quality over quantity

    OdpowiedzUsuń