Strony
▼
piątek, 21 kwietnia 2023
BLOOD STAR - First Sighting (2023)
Zawsze marudziłem, że oddałbym wszystko żeby przeżyć lata 80 i przeżywać na bieżącą te wszystkie znakomitości jakie powstawały w tamtym czasie. To był złoty czas dla heavy metalu, ale w obecnych czasach też zdarzają się przypadki, gdzie rodzą się zespoły, które żyją latami 80. Obierają za cel właśnie odtwarzanie muzyki tamtego okresu, dając od siebie pomysłowość i dbałość o detale, a przede wszystkim miłość do heavy metalu lat 80. Amerykański Blood star działa od 2017r ale dopiero teraz wydał swój debiutancki album "First Sighting". Co ciekawe płyta okazała się w podobnym czasie co inne nowości w podobnych klimatach. Century, Smoulder czy Sintage, a słuchając ich muzyki można odnieść wrażenie, że poza wpływami NWOBHM, Iron Maiden, Saxon, można doszukać się czegoś z Visigoth czy Night Demon. Jakie te wpływy by nie były i czego bym tu nie napisał, dla was ważne jest jedna kwestia. To płyta, której nie można pominąć.
Klimat lat 80 to jest główny składnik muzyki Blood Star. Okładka pełna klimatu i tej magii lat 80. Podobnie przygotowane brzmienie, które nieco surowe i takie przybrudzone od razu daje nam sygnał co gra w duszy tej kapeli. Strzałem w dziesiątką okazało się postawienie na kobiecy wokal, bowiem Madeline Smith potrafi budować klimat i dodać heavy metalowego pazura. Momentami potrafi nam przypomnieć o starych dobrych czasach Doro Pesch w Warlock. Wpływy Visigoth są jak najbardziej na miejscu, bo w składzie jest gitarzysta Jamison Palmer i basista Noah Hadnutt, których kojarzymy z owym zespołem. Jamison to uzdolniony gitarzysta, który potrafi zauroczyć swoją gra i pomysłami. To za jego sprawą muzyka nabiera jakości i tej drapieżności. Nie trzeba więcej argumentów, by docenić ten band.
Minus? 32 minuty muzyki w 8 kawałkach, ale przecież w latach 80 to było na porządku dziennym. Zapinamy pasy i zabieramy się w podróż z Blood Star. Pierwszy na ogień idzie "All for Nothing" i tutaj mamy do czynienia z rasowym przebojem. Jest lekko, troszkę hard rockowo i z dużą nutką nwobhm. Klasa, a proszę o jeszcze więcej. Prosty w swoich motywach wydaje się "Fearless Priestess", który ma nam przypomnieć stare dobre czasy Judas Priest, Warlock czy Accept. Niby wszystko oklepane, znane, ale jest uśmiech na twarzy i znów dałem się kupić. Band przyspiesza w "No one Wins" i tutaj jest pazur, energia i dynamit. Echa Warlock oczywiście że są, ale nie tylko. Jednak potrafią też zaskoczyć w szybszym tempie. Troszkę słabszy wydaje mi się "The Observes", a może to wina wokali Palmera, który użyczył tutaj swojego głosu? Instrumentalny "Dawn Phenomenon" to utwór, który budzi niepokój, może i strach, ale wpisuje się w klimat i styl płyty. Brawo Blood Star. Dalej mamy "Cold Moon", który przemyca sporo elementów NWOBHM, ale tez troszkę może i hard rocka. Brzmi to bardzo naturalnie, jakby faktycznie powstało w latach 80. Jednym z moich ulubionych kawałków na płycie jest niezwykle rytmiczny i rozbudowany "Going Home". Na sam koniec znów petarda, tym razem "Wait to Die". Band pokazuje pazur i swój ogromny potencjał.
Debiut? To słabe słowo, bo band brzmi jakby grał od lat i miał za sobą kilkanaście płyt. Band nie był głośno reklamowany w metalowym światku, a szkoda bo niektórzy mogli przespać ich premierę. Wypatrujcie krwawej gwiazdy, bo to zespół o klasie światowej, który idzie podbić heavy metalowy świat. Mają szansę tego dokonać. Wystarczy posłuchać "First Sighting", by się przekonać o czym mówię.
Ocena: 9/10
One of the biggest surprises not only of this year but of the last 5 years. Strong contenter for album of the year
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o legendarne lata 80-te, to tak naprawdę nie ma czego żałować. Płyt w Polsce było mało, wszystkie z radia przegrywane, zespoły limitowane i cenzurowane przez radiowych prezenterów ( albo kogoś innego ). Oryginalne płyty z zachodu to mieli tylko nieliczni. Słuchając Iron Maiden, Saxon, Rainbow, Judas Priest i innych wykonawców, których płyty raczyli udostępnić prezenterzy, czy miało się poczucie, że ma się do czynienia z legendą ? Wolne żarty, było tak jak dzisiaj, słucham Gatekeeper, Blood Star, Archon Angel i innych ( a w tej właśnie chwili Sintage ) to albo się to podoba, albo nie. No może poza Black Sabbath, bo ci to naprawdę już wtedy robili różnicę.
OdpowiedzUsuńWszystko jest tutaj tak pięknie poukładane, genialne brzmienie, udane kompozycje, i ten wokal, który do tego grania leży jak ulał, razem tworzą naprawdę wybuchową i wysmakowaną w swojej prostocie mieszankę. Fantastyczna płyta !
OdpowiedzUsuńNa KIT zagrali jeden z lepszych koncertów imprezy, niestety z jakiegoś dziwnego powodu zapomniałem nabyć ich CD, a w Polsce niestety trudno o ten krążek :/
OdpowiedzUsuń