Strony
▼
sobota, 15 kwietnia 2023
DREAMYTH - Aletheia (2023)
Szum wokół debiutu hiszpańskiego Deamyth był dobry i wielu fanów power metalu wyczekiwało owej premiery "Aletheia". Jest power metal, jest troszkę progresywnego metalu czy symfonicznego i to wszystko jest naprawdę dobrze zagrane. Mamy wpływy Temperance, Visions of Atlantis, epica, Sinbreed, czy Dragonland. To czyni ten album z pewnością pozycją godną uwagi.
Widać, że włożono sporo sił, żeby każdy detal budził podziw. Okładka robi wrażenie i już na wstępie band punktuje. Podobnie wygląda sprawa nowoczesnego i zadziornego brzmienia. Tak już mocno winduje album w górę. Najmocniejszym ogniwem Dreamyth są gitarzyści, bowiem zarówno Suarez jak i Nunez, którzy stawiają na wyszukane melodie i motywy gitarowe. Nie wszystko jest takie oczywiste i niektóre motywy docierają do nas po kilku przesłuchaniach. Na pewno warto zagłębiać się w te dźwięki. Nie do końca przemawia do mnie wokal Andrea Carrero, która momentami gryzie mi się z warstwą instrumentalną. Co by byłoby gdyby na wokalu był ktoś znany jak choćby Herbie Langhans. Słuchając tytułowego "Aletheia" odnoszę wrażenie, że wtedy płyta ocierała by się o ideał. Sam kawałek to prawdziwy majstersztyk. Mocny riff, szybkie tempo i duża dawka przebojowości. Mamy też szybki i energiczny "The curse of the Erinyes", który znów pokazuje jaki ogromny potencjał drzemie w tym zespole. Band potrafi czarować ciekawymi melodiami i robi to genialnie w przebojowym "Dreamland", w który znakomity występ zalicza Ralf Sheepers. Pomijam kwestie, że jego ostatnio też wszędzie pełno. Wymiata swoim głosem tak jak zawsze i jego obecność zawsze podnosi wartość danej płyty. Podniosłość i romantyczny feeling to atuty "Firelove", chociaż ja wolę band w takiej stylistyce jak ta w "Down to the moon", gdzie jest nutka nowoczesności i mieszanka progresywnego heavy metalu i power metalu.
Nie udało się nagrać płyty idealnej i rzucić cały świat na kolana. Jednak mimo pewnych niedociągnięć i troszkę zbyt dużej dawce progresywności płyta robi wrażenie. Nie do końca pasuje mi też wokal Carrero, ale to już kwestia gustu. Płyta robi dobre wrażenie i z pewnością znajdzie sporo grono fanów. Przed Dreamyth stoi świetlana przyszłość i chętnie przyjrzę się następnym wydawnictwom. Tak to jest album, który trzeba obczaić!
Ocena: 7/10
I am not surprised. Spain has great power metal fans, but mediocre heavy/power metal scene.
OdpowiedzUsuńSoy español. El Power metal es mi estilo favorito, y tienes toda la razón del mundo. Salvo excepciones, lo que sale de mi país en materia de Heavy y Power es una mierda. Países como Alemania, Italia o Suecia están a años luz en lo que a grandes bandas de Power se refiere. En cambio, en materia de metal extremo, si hay en mi país una buena cantera de grupos con bastante calidad.
UsuńObrodziło płytami, jest czego posłuchać, ja chciałbym polecić jeszcze jedną, która dość przypadkowo wpadła w moje ręce. Jest to debiut lubelskiego Kingdom of Rock, pt. ,,Unlock my Soul,, dostępna i na cd, i w youtube. To hard rock z nutką progresywności, całkiem blisko Fates Warning zresztą.
OdpowiedzUsuńDla mnie absolutne sztosiwo. Od dwóch tygodni słucham po dwa razy dziennie i nie chce się znudzić. Bardzo podobają mi się ciągłe zmiany tempa. Nic tak mnie nie męczy i nudzi jak albumy, w których nie ma chwili wytchnienia, a tu dzieje się dużo i co ważne - ciekawie. Jest naparzanka, są zwolnienia, jest pazur, jest melancholia i jeszcze więcej. Wprawdzie chwileczkę zajęło mi przyzwyczajenie się do głosu Carrero. Ale i tak krócej niż do wokalu w Victorius (swoją drogą dwa ostatnie albumy to mistrzostwo świata). Ale uważam, że jest on tu bardzo pasujący i bardzo wzbogaca ten album. Wyczekuję kolejnego albumu niemal tak mocno jak kolejnego Sacred Outcry (oby nowy wokal dał radę).
OdpowiedzUsuńPozdro.
CB