Strony
▼
niedziela, 18 czerwca 2023
VYPERA - Race of Time (2023)
Ma ktoś ochotę odpłynąć w głąb hard rockowego szaleństwa rodem z lat 80? Każdy kto lubi muzykę z pogranicza Dokken, wasp czy Scorpions ten z pewnością przekona się do muzyki Vypera. Ten młody band potrafi oddać klimat tamtych lat i najnowsze dzieło "Race of Time" to bardzo dobry przykład tego. Bardzo udana kontynuacja tego co band zaprezentował na debiutanckim albumie.
Skład bez zmian, a także obecność Ceda Forsberga z Blazon stone. Skoro funkcjonuje to wszystko dobrze, to po co coś zmieniać. W dalszym ciągu uwagę przyciąga charyzmatyczny wokalista Andreas Wallstrom, który oddaje klimat lat 80 i tamtejszych płyt hard rockowych. Od strony partii gitarowych sporo dobrej roboty robią Christoffer oraz Ced, który zagrał sporo partii gitarowych. Jest lekko, z pazurem i dbałością o proste i chwytliwe motywy. To wszystko już było i band niczego nie odkrywa, ale nie tutaj jest ważne. Vypera idzie ścieżką wydeptana i powiela znane motywy, ale robi to z pasją i miłością do hard rocka. To przedkłada się na jakość i wydźwięk całości.
Taki otwierający "Hey you" brzmi jak zaginiony klasyk lat 80. Prosty i treściwy kawałek, który oddaje w pełni to co najlepsze w hard rocku. Podobnie brzmi też nieco bardziej heavy metalowy "mary Jane", który jest może nieco zachowawczy i zagrany bez jakiegoś ryzyka. Jest też melodyjny "Vicious" czy przesiąknięty def leppard "No place for a Dreamer" . Czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze i tak też jest tutaj. Najmocniejszy na płycie jest zadziorny "Speedin", który przemyca sporo elementów judas priest. Dobra rzecz! Na sam koniec dostajemy killer w postaci "slave to love" i płyta powinna mieć hitów tego pokroju. Sam refren łatwo wpada w ucho i na długo zostaje w pamięci.
Vypera podąża swoją drogą i nagrywa kolejny solidny album w kategorii hard rocka. Płyta lekka i miła w odsłuchu. W tej roli sprawdza się idealnie. Jasne, że są wady, niedociągnięcia, może za mało drapieżności, za mało świeżości. Mimo to, jest to płyta, która znajdzie swoich odbiorców.
Ocena: 7/10
W latach 80-tych z takim graniem szybko dobiliby do ówczesnej czołówki. Jak dla mnie jest troszkę za łagodnie, i zbyt, chociaż może to nadużycie, komercyjnie, ale wtedy faktycznie tak się grało, ba, Scorpions był to jak najbardziej metalowy zespół. Bardzo dobra i nostalgiczna płyta. Takie ,,Hey You,, , ,,Vicious,, , ,, No Place for a Dreamer,, , ,,Slave to Love,, hulałyby, aż miło na falach listy przebojów w radiowej III, a ,,Speedin,, na Metal Top 20, też w III-ce. Poprzednia, debiutancka ich płyta ukazała się zaledwie rok temu, ale jakoś umknęła mojej uwadze, teraz już zapamiętam.
OdpowiedzUsuń