Strony
▼
wtorek, 22 sierpnia 2023
UDO - Touchdown (2023)
Za każdy razem kiedy pojawia się nowy album UDO to wiem, czego mogę się spodziewać i że czeka mnie kolejna heavy metalowa uczta. Czy się nam to podoba czy nie, to Udo wciąż dostarcza heavy metal wysokich lotów i tak naprawdę nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Od lat jest to kawał solidnego niemieckiego, topornego heavy metalu, gdzie nie brakuje mocnych riffów, przebojowych refrenów czy też intrygujących solówek. Zmieniają się muzycy w zespole, ale styl i jakość nie. 25 sierpnia to dzień ważny dla fanów Udo, ale też Accept. Otóż premierę będzie miał 18 album tej grupy i nosi tytuł "Touchdown". Trzeba pamiętać, że jest to pierwszy album z Peterem Baltesem, z którym Udo grywał w Accept. Panowie ostatnio dużo razem nagrywali to nic dziwnego, że to on został wybrany na następce Tilena Hudrapa. Czy powstał album na miarę klasyków? Czy udało się dorównać "Steelfactory"?
Nie powstał może nowy klasyk UDO, nie powstał też majstersztyk czy też płyta bezbłędna. Jednak mimo pewnych wad, niedociągnięć ten album wyprzedza sporo innych albumów Udo. Tak więc udało się osiągnąć mały sukces. Dużo rzeczy zagrało dobrze na tym albumie. Miła dla oka okładka, tylko wolałbym coś odręcznie namalowanego. Soczyste brzmienie też takie typowe dla muzyki Udo. Warto zwrócić uwagę, że świetnie rozwinął się syn Udo, czyli Sven Dirkschneider, który pełni rolę perkusisty. Jego partie są o wiele ciekawsze i bardziej zróżnicowane. Znakomicie współgra z doświadczonym basistą, jaki jest Peter Baltes. Nie czuć tej mocy co choćby na "Blood of the nations" Accept, ale jest dobrze. Pozytywnie zaskakuje też bardzo dobra dyspozycja samego Udo. Jego głos jest wciąż zadziorny i pełen drapieżności. Mimo swoich lat wciąż brzmi lepiej niż nie jeden młodzieniec. "Touchdown" pokazuje, że obecny skład Udo jest silny i ma ogromny potencjał. Największy potencjał drzemie w samych gitarzystach. Dea Dammers brzmi o wiele ciekawiej niż na "Game Over". Potrafi zagrać z pomysłem i niezwykłą dbałością o technikę. Razem z Andreyem Smirnovem tworzą zgrany duet i chłopaki dają czadu. Jest moc i to słychać.
Na płycie jest 13 kawałków i to trochę za dużo i można było śmiało wyciąć dwa kawałki. Album jest zróżnicowany, ale nie ma takiej przebojowości czy mocy co "Steelfactory". Kiedy odpalamy płytę to wkracza rasowy otwieracz Udo. Mamy więc szybki i zadziorny "Isolation Man". To utwór, który mógłby zdobić "Steelhammer", czy też albumy z lat 80 czy 90. Taki klasyczny Udo jaki znam i kocham. Marszowy, mroczny "The Flood" ma pewne cechy z okresu "Decedent". Band stara się brzmieć agresywnie i nowocześnie. To wcale może nie taki zły kierunek. Początek wyraźnie pokazuje, że gitarzyści wkładają sporo serca, aby album był bardzo metalowy i gitarowy. Kto szuka czegoś w stylu Accept, albo w klimatach "Steelfactory" ten powinien posłuchać pozytywnego i zadziornego "The double dealers club". W Accept zawsze podobały mi się dodawanie motywów muzyki klasycznej. Tym razem Udo też pokusił się o taki zabieg i owocem tego jest rozpędzony "Fight For the right". Jeden z najlepszych kawałków na płycie. Jest świeżość, przebojowość, heavy metalowy pazur i duch Accept, czy też uwielbianego przeze mnie "Steelfactory". Lekki, przebojowy "Forever Free" sprawdzi się na koncertach Udo. To również taki klasyczny kawałek Udo, który śmiało mógłby zdobić "Faceless World". Mocny zapada w pamięć "Punchline" , który zabiera nas w bardziej mroczne rejony. Znów Udo pokazuje, że może też grać nowocześnie i z nutką eksperymentu. Jak ktoś kocha "Decadent" czy "Steelfactory" ten pokocha ten utwór. "The Betrayer" też agresywny w swojej stylistyce i znów próba odejścia od typowego grania pod Accept. Czasami kombinowanie i próba szukania nowej tożsamości może doprowadzić do powstania średniaka typu "Heroes Of Freedom". O wiele ciekawiej brzmi "The Battle Understood", który opiera się na sprawdzonych patentach, które Udo prezentował przez lata. Kawał porządnego niemieckiego heavy metalu. Z wielkim sukcesem płytę promował "Touchdown", Jeden z najlepszych kawałków jakie kiedykolwiek Udo stworzył. Motoryka godna "Fas as shark" no i ten prosty i łatwo w padający w ucho refren. Killer i do tego te popisy gitarowe, które wbijają w fotel. Gdyby cały album miał takiego kopa, to byłoby coś.
Troszkę czuje rozczarowanie. Single były bardzo trafione i obiecywały prawdziwą petardę. Stało się trochę inaczej. Dostajemy kolejny rasowy album Udo, z kilkoma przebłyskami, ale wciąż brakuje tego blasku z "Steelfactory". Płyta bardzo zróżnicowana, heavy metalowa i bardziej przemyślana niż średni poprzednik. Na pewno fani Udo będą zadowoleni. To było do przewidzenia, ponieważ Udo nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Wypatrujcie 18 albumu Udo, bo warto!
Ocena: 8/10
μουσική που απευθύνεται μόνο σε Γερμανούς και στους δορυφόρους τους. Οι υπόλοιποι περιμένουμε τον νέο δίσκο των Accept.
OdpowiedzUsuńI co gość z Grecji napisał?
OdpowiedzUsuńW skrócie że czeka na accept 🙂
Usuń