Strony
▼
sobota, 14 października 2023
HEAVY LOAD - Riders Of the Ancient Storm (2023)
Nie, to nie jest sen. To się naprawdę dzieje. Kultowy Heavy Load powraca. To jest jeden z tych zespołów, których nie trzeba przedstawiać. Jeden z najważniejszych heavy metalowych zespołów na szwedzkiej scenie metalowej i jedna z najlepszych kapel lat 80. Nagrali 3 albumy, które przeszły do historii i potem słuch o nich zaginął. Reaktywowali się w 2017 r niemal w starym składzie i teraz po 40 latach mają dla nas nowy album z nowym materiałem. "Riders of The Ancient Storm" to coś więcej niż pogoń za marzeniami i próba bycia znów na ustach wszystkich słuchaczy metalu.
To przede wszystkim żywy przykład, że może minąć 40 lat, a band jakby gdyby nic wraca do tego co grał kiedyś, odtwarza po raz kolejny ten magiczny klimat i ożywa na nowo. Heavy load żył w naszych sercach, a teraz wraca nam to wynagrodzić. Liczyłem na dobry album, na jakiś tam hołd dla lat 80 i parę dobrych riffów. To co dostałem to prawdziwa niespodzianka i spełnienie najskrytszych marzeń. Heavy load powraca z materiałem na miarę swoich możliwości i swojej wielkiej nazwy. "Riders of the ancient Storm" to płyta, która brzmi jakby faktycznie powstała w latach 80. To brzmienie, aranżacje, to w jaki sposób brzmią te utwory to brzmi jakby nagrano właśnie w złotym okresie heavy metalu. Band nic nie stracił na mocy i atrakcyjności. Ta magia wciąż tam jest. Bracia Wahlquist czarują i pokazują, że mimo tylu lat wciąż wiedza jak tworzyć heavy metal wysokich lotów. Nawet w tym wszystkim odnalazł się gitarzysta Nic Savage, który zasilił band w roku 2018.
Płytę stanowi 8 kawałków i chyba jedynym utworem, który jakoś nie do końca mi pasuje to bonusowy "Butterfly whispering". 7 minutowa ballada w całości instrumentalna, to troszkę za dużo. Utwór ma ciekawy patenty, ciekawe aranżacje, ale troszkę bym to inaczej rozegrał. Pokusiłbym się o wokal, może też lekkie urozmaicenie. Dobra wybaczam ten słaby punkt bo reszta nadrabia z nawiązką. Wystarczy odpalić otwieracz. "Ride the Night" to energiczny kawałek z pomysłowym riffem i chwytliwą melodią. Jak to brzmi szczerze i autentycznie. Inni próbują naśladować, kopiować zespoły z lat 80, tak oni są sobą i kontynuują swoją ścieżkę sprzed 40 lat. Niesamowite uczucie, a sam kawałek wgniata w fotel. Dalej jest jeszcze ciekawiej. Robi się mroczne i wkracza riff na miarę Black Sabbath z czasów Tony Martina. "We rock the world" to kompozycja klimatyczna i budująca napięcie. Tak się gra melodyjny metal na wysokim poziomie. Czas na epickie uderzenie i wkracza imponujący "Walhalla Warriors" i brakuje słów by to opisać. Nastrojowe klawisze, chórki i znów gdzieś coś z Black Sabbath z mojego ulubionego okresu. Magia ! Podobne emocje wzbudza "Slave No more". Utwór bardziej złożony i nieco progresywny i z pewnymi elementami Candlemass. Echa Black Sabbath mamy w "Sail away" i znów działają na moje zmysły i to jest coś pięknego.
"Riders of the ancient storm" to płyta na jaką fani Heavy load czekali od lat. Dla wielu z nas to było marzenie, coś co nie miało szans na zrealizowanie. Jednak ten dzień nastąpił w końcu. Heavy load znów wraca by pokazać jak grać klasyczny heavy metal i pokazać, że żyją i mają wciąż wiele do powiedzenia w tej kwestii. Jestem w szoku i wciąż czuje się jakbym śnił i że zaraz się obudzę z tego snu. To nowy klasyk w dyskografii szwedów.To jednak prawda Heavy Load wrócił i to w wielkim stylu. Tylko czemu 40 lat musieliśmy czekać na ten powrót?
Ocena: 9.5/10
Pierwsze co rzuca się w uszy to brzmienie, oldskulowe, takie byśmy powiedzieli analogowe. Klasyczna ilość utworów na płycie, 8, 4 na jednej stronie i 4 na drugiej, tak właśnie było kiedyś na płytach analogowych czy kasetach. Kto jeszcze pamięta kasety ? Mam ich jeszcze kilkaset, ale z tego najwcześniejszego okresu, czyli lat 70-tych i 80-tych nie przetrwało prawie nic, a te z późniejszego okresu zawierają głównie nagrania z białym bluesem nagrywanym z radia, głównie z audycji ,,Manniak po ciemku,, . Ale do rzeczy, właśnie słucham ,,Sail Away,, , coś fantastycznego, od razu przypomina się ,,Walk Away,, Black Sabbath. Okładka też ma coś z ,,Mob Rules,, . Jeśli cała płyta będzie w takich klimatach jak ten ,,Sail Away,, to już leżę, leżę, ale wpatrzony w gwiazdy...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTa płyta to kuźnia genialnych, monumentalnych riffów, których nie powstydził by się i sam Tony Iommi, a niejednego by i pozazdrościł. Brzmi jak Black Sabbath ? I tak i nie, bo to granie pozostawia własne i oryginalne piętno, a przecież w tej stylistyce trudno być oryginalnym, a jednak się udało. Posłuchajcie ,,Angel Dark,, są tam wstawki jak na ,,Headless Cross,, , ale przełamane takim progresem, że nadaje to temu utworowi zupełnie inny charakter. Solówka gitary, fakt mocno trąci Iommim, ale i tak jest niesamowita. Echa Candlemass w ,,Slave no More,, , są, pewnie, ale wybrzmiewają też tylko we fragmentach. Na pewno Heavy Load ma swój rozpoznawalny styl, bardzo dużo się tutaj dzieje, utwory potrafią zaciekawić, zaintrygować, a na koniec zachwycić. Wielka płyta, fakt, gdyby jeszcze ,,Butterfly Whispering,, został zainkrustowany wokalem... ale może po prostu szepty motyli są nieuchwytne dla ludzkiego ucha ? Jak dla mnie ,, Riders of the Acient Storm,, to ścisła czołówka do płyty roku. ,,Żeglarze minionych burz,, jakże trafny to tytuł. Sail away...
OdpowiedzUsuńone of the worst returns in the history of metal. Disappointing!
OdpowiedzUsuń