Strony

niedziela, 5 listopada 2023

GRAVEN SIN - Veil of The Gods (2023)

 
Ogień i mrok, które widać na frontowej okładce to w sumie dobre streszczenie tego co nas czeka na debiutanckim albumie Graven Sin. "Veil of the gods" stworzyło 3 muzyków. Perkusista V. Markkanen i basista, a zarazem gitarzysta V. Pystynen, którzy bardziej są znani z fińskiego black metalu, a największą gwiazdą jest tutaj oczywiście wokalista Nicholas  Leptos, którego nie trzeba przedstawiać. To co znajdziemy tutaj to epicki doom metal i to z górnej półki.

Mam wrażenie, że dobrze nam znany Leptos, który błyszczy w Arrayan Path, nagrał na tym albumie jeden z najlepszych swoich partii. Jego głos buduje napięcie, nadaje klimatu i sieje zniszczenie. Słychać, że śpiewa mocniej i jakby bardziej drapieżnie. Do tego płyta jest urozmaicona, dynamiczna i pełna różnych smaczków. Słychać gdzieś w tym wszystkim coś  z Candlemass czy Black Sabbath.

Zawartość jest pełna niespodzianek. Marszowy, podniosły i taki monumentalny  "The morrigan" potrafi zauroczyć i powalić na kolana. Bije z tego pomysłowość i świeżość. Cieszy fakt, że band próbuje stworzyć coś swojego. W tym wszystkim jest też miejsce na szybsze granie, które gdzieś ociera się o dokonania Iron maiden, ale nie tylko. Dobrze to potwierdza to "From the shadows". Dalej znajdziemy mroczny "Bloodbones" z wyraźnymi wpływami Black Sabbath z ery Tony Martina. Ponury i bardziej doom metalowy "I am samael"  niby niczego nowego nie pokazuje, a potrafi oczarować prostotą i trafionym motywem przewodnim. Majstersztyk i przejaw geniuszu. Wszystko brzmi tak jak trzeba. Band potrafi pokazać też pazur i to słychać w pierwszej fazie "Cult of Nergal", czy w zadziornym "Wand of Orcus". To są oczywiście momenty, bo tak to dominuje tutaj ponury klimat, stonowane tempo i duża dawka epickiego doom metalu. Potwierdza to choćby taki "The Jackal God".

Troszkę może przytłacza ten mroczny klimat, ale ma to swój urok. Ciężko tutaj w ogóle mówić o debiucie, bo jest to muzyka z górnej półki. Jeśli szukamy jakości, pomysłowości i klimatycznych kawałków, które intrygują i na długo potrafią zapaść w pamięci, to z pewnością Graven Sin wychodzi nam na przeciw. Wyjątkowa płyta i z pewnością trzeba ja dodać do grona tych najlepszych. Bardzo ciekawy krążek, który mam nadzieje dopiero zapoczątkuje historię tej formacji. Oby tak było.

Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. Ale tempo, jestem już do tyłu przynajmniej z 10 płyt. Ale ,,Cult of Nergal,, ? Kult takiego chuja ? To już lepszy chyba ,,The Jackal God,, ... Co za czasy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Leptos-bóg, ale płyta traci impet w drugiej połowie. Podczas gdy abosultny Olimp, czyli ostatni Arrayan Path zatykał każdym akordem dech w piersiach. Tutaj te fińskie gitary ciut za lekuchne po prostu.

    OdpowiedzUsuń