Strony
▼
niedziela, 25 lutego 2024
ANUBIS - Dark Paradise (2024)
23 luty 2024 to był dzień, w którym był wysyp świetnych płyt. W jednym dostaliśmy Toxikull, Iron Curtain, Blaze Bayley, Traveler no i właśnie debiutancki krążek Anubis. Chciałbym inaczej napisać, dać inną cenę, ale nie potrafię. Debiutancki album zatytułowany "Dark Paradise" to majstersztyk w dziedzinie heavy/power metalu z domieszką thrash metalu. To kolejna płyta z lutego, która skradła moje serce i rozerwała na strzępy. Totalne zaskoczenie i cios znikąd. Nie spodziewałem się, że jakiś tam nieznany Anubis tak mną pozamiata, a tutaj proszę.
Debiutanci, to też w sumie złe słowo w stosunku do zespołu Anubis. Fakt działają od 2018r, ale tworzą go ludzie doświadczeni, którzy z muzyką metalową mają już troszkę do czynienia. Ten amerykański band tworzą muzycy których znamy z takich kapel jak Hydera, Hatchet, Towar Guard czy Delusional Fate. Doświadczenie to jedno, ale ci panowie mają do zaoferowania znacznie więcej niż tylko swój bagaż doświadczenie i przeżyć. To coś więcej. Tu przemawia do nas pasja, miłość do power/thrash metalu, pomysłowość na riffy, na ciekawe pojedynki na solówki. Ta płyta tętni życie, ma swoją duszę i potrafi zarazić niczym wirus, uzależnić i pozostać z nami na długo. Z każdym dniem chce się więcej i więcej muzyki Anubis. Plus taki, że nie szkodzi to zdrowiu. Przede wszystkim to jest płyta energiczna, zadziorna, bardzo gitarowa, urozmaicona i przebojowa. Każdy utwór to istna przygoda i podróż w nieznane. Za każdym razem łapię się, że nie wiem czym band mnie zaskoczy. Jasne, słychać że czerpią garściami z najlepszych i nie ma tutaj czegoś nowego. Czy to jest istotne? Czy tego oczekuje od kolejnego poznanego zespołu? Raczej nie. Jestem prostym człowiekiem i chcę się dobrze bawić przy muzyce i Anubis to dostarcza.
Okładka iście wyjęta z death metalu czy thrash metalu. Potrafi na pewno zmylić nieco potencjalnego słuchacza. Brzmienie wysokiej klasy, podkreśla jakość muzyki i talent muzyków. Motorem napędowym kapeli są obaj gitarzyści.Llerenas i Escamilla to maszyna nie do zatrzymania, jak ich współpraca się znakomicie zazębia i ile ciekawych melodii, solówek dostarcza słuchaczowi. Nie bywałe i jestem pod wielkim wrażeniem. Brać z nich przykład! No i jest jeszcze jedna gwiazda w tym zespole, której nie można pominąć przy pochwałach. Tak chodzi mi o głos Davina Reiche, który potrafi zabrać nas w rejony melodyjne, bardziej power metalowe, ale też dodać pazura i agresji, dając nam klimat bardziej thrash metalowy. Człowiek orkiestra jednym słowem.
38 minut zawarte w 9 kompozycjach robi wrażenie. Nawet band dał radę z coverem Death w postaci "Symbolic", który nie był łatwym wyborem i mógł pogrążyć band. Dobrze to wyszło i wpasował się w stylistykę zespołu. Nadali oni temu utworowi bardziej power metalowego charakteru. Co za petardę serwują nam w otwierającym "Venom and the Viper's Kiss". Jazda bez trzymanki i znakomita mieszanka power metalu i thrash metalu. Stonowany, bardziej heavy metalowy "Heartless" bardziej nasuwa na myśl niemiecką scenę metalową niż amerykańską. Toporniejszy riff, nieco mroczniejszy feeling, ale całościowo wypada to znakomicie. Płytę promował energiczny "Partess of Dark Paradise" i tutaj jest ta przebojowość w najlepszym wydaniu. Słychać, że Anubis ma do talent do tworzenia hitów. Balladowe wejście w "Fallen" szybko przeradza się w power metalową jazdę bez trzymanki i coś z gamma ray tu słychać. Sporo Judas Priest można uświadczyć w drapieżnym "Devour" i znów znakomite popisy gitarzystów i dawka prawdziwej energii. Pomysłowy riff i takie bardziej klasyczne granie dostajemy w "Strife". Refren podniosły i taki noszący pod niebiosa. Cudo! Całość wieńczy rozpędzony i bardzo power metalowy "Thy frozen Throne" i posłuchajcie co to znaczy piękne i pomysłowe solówki. To znak rozpoznawczy Anubis. Niesamowite pojedynki na solówki.
23 luty 2024 co to był za dzień. Istny armageddon i zesłanie prawdziwych bomb atomowych w kategorii heavy/power metalu. Mamy luty, a tyle jeszcze miesięcy przed nami. Anubis zaczął z grubej rury. Pierwszy album i taki majstersztyk. Jak dla mnie płyta bez skazy, perfekcyjna pod każdym względem. Nic bym tu nie zmienił. Tak powinien brzmieć heavy/power metal z domieszką thrash metalu. Prawdziwy wzór do naśladowania.
Ocena: 10/10
Chwilę mi zajęło przyzwyczajenie do tego albumu, ale jak już wszedł to nie mogę przestać słuchać. Leci w kółko, super. Przyznam, że bez Twojej recenzji bym się nie poznał, a tu 10/10 i stwierdziłem, puszczę chociaż kilka razy, to nie może być tak słabe jak mi się wydaje :)))
OdpowiedzUsuń