Strony
▼
niedziela, 14 kwietnia 2024
THE HEADLESS GHOST - King of Pain (2024)
Ten włoski band o nazwie The Headless ghost zaczynał jako cover band twórczości Kinga Diamonda od solowej kariery po Mercyful Fate. Jak się okazało, nie chcieli poprzestać tylko na odgrywanie znanych klasyków Kinga i zrobili krok do przodu. Postanowili skonstruować własny materiał, który będzie hołdem dla twórczości Kinga. To trudne zadanie. Włoski band jednak zaskoczył i nagrał naprawdę kawał porządnego heavy metalu, który czerpie garściami z twórczości Kinga, a najbardziej Mercyful Fate. Miło jest widzieć, że kolejny band podejmuje takie wyzwanie, bo takiej muzyki jest za mało w ostatnim czasie. "King of Pain" ukazał się 29 marca nakładem wytwórni Punishment 18 records.
Okładka od razu przywodzi na myśl "Them" Kinga Diamonda. Jest mrocznie i czuć grozę, co jest dobrym znakiem. Brzmienie również jest posępne, gęste i potęguje doznania. Co do zespołu, to na pewno mamy tutaj Simone Gritti na basie, którego znamy z Drakkar. Na gitarze Aurelio Parise, który gra w Lionsoul. Na wokalu mniej znany Steven crow. Ma ciekawą manierę, ale brakuje mu troszkę ogłady i odpowiedniego wyszkolenia technicznego. Brakuje mi tutaj większych popisów w jego wykonaniu. Na pewno pasuje do takiego grania. Sama muzyka jest solidna i bardzo udana. Czego nie ma? Na pewno takiej przebojowości i melodyjności, która pojawia się u Kinga Diamonda. Wpływy są i to bardzo wyraźne, a technicznie też jest bardzo dobrze. Tylko nie zawsze riff jest trafiony i nie zawsze melodie są atrakcyjne na tyle, by zostać z nami dłużej.
Na płycie trafiło 8 kawałków dających 44 minuty muzyki. Dobry start mamy w postaci "King Of Pain". Riff mógłby zdobić jakiś album Mercyful Fate czy Kinga Diamonda.Jest mrocznie, posępnie i złożone partie gitarowe. Szokuje na pewno energiczny, agresywny "Inside The Walls" i troszkę przypominają się czasy "9" Mercyful Fate. Bardzo dobry heavy metalowy cios, który pokazuje potencjał tej formacji. Klimat grozy daje o sobie znać w rozbudowanym "Whisper in the dark" i to kolejny mocny punkt tej płyty. To dobry przykład, że band potrafi grać melodyjnie i przebojowo. Mocny kawałek! Wpływy Mercyful Fate dają o sobie znać w mrocznym, zadziornym "Visions" czy wyrazistym "Let them go". Nie do końca przemówił do mnie nijaki "Hellhouse", ale na sam koniec jest niezwykle melodyjny i wpadający w ucho "Liberation".
Nie jest to najlepsze co usłyszałem w roku 2024, jednak w tym zespole drzemie potencjał. Obrali ciekawy styl, który intryguje i daje nadzieje na ciekawe rozwiniecie kariery w dalszych latach. Muzyki przesiąkniętej twórczością Kinga Diamonda jest za mało i dobrze, że pojawił się kolejny band, który chce iść śladami króla. Czego zabrakło? Z pewnością ciekawych melodii i godnych zapamiętania hitów. Grać potrafią i robią to naprawdę bardzo dobrze. Warto posłuchać, co mają do zaoferowania.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz