Strony

niedziela, 12 maja 2024

ANETTE OLZON - Rapture (2024)


 Od kiedy Anette Olzon nie ma już w Nightwish, to mam wrażenie, że jej kariera rozkwitła i w efekcie dostarcza muzykę o wiele ciekawszą niż macierzysta kapela, która gdzieś tam się pogubiła. Najpierw projekt The Dark Element, czy Allen/ Olzon i wreszcie solowe płyty, które dostarczają sporo frajdy fanom talentu Anette. Wydany w 2021r "Strong" był przebojowy, dynamiczny i zarazem oddawał ducha płytom Nightwish z Anette na wokalu. Teraz po 3 latach wraca z nowym albumem zatytułowanym "Rapture", który ukazał się 10 maja nakładem Frotntiers Records.  Cieszy fakt, że materiał nagrał ten sam skład co "Strong". Magnus Karlsson potrafi stworzyć ciekawe kompozycje i tym razem ta sztuka mu też się udała.

Płyta jest na pewno przebojowa, zagrana z pazurem i dbałością o melodie. Można odnieść wrażenie, że jest troszkę słabsza od "Strong", ale na szczęścia formuła jest ta sama, więc dostajemy na pewno materiał metalowy, przesiąknięty symfonicznymi ozdobnikami. Wszystko zostało dobrze przygotowane i muzycy w składzie znakomicie się rozumieją i uzupełniają. Magnus to utalentowany gitarzysta i kompozytor i jego wpływ na styl Anette Olzon jest ogromny. Na szczęście pokazuje się jako dojrzały pisarz przebojów, a nie zdecydowany kompozytor z Free Fall, który bywał nudny. Okładka kiczowata, a brzmienie mocne i dopracowane, co jest typowe dla tej wytwórni. Anette wciąż jest w bardzo dobrej formie wokalnej i daje to się wyczuć przy otwierającym "Head the Call". Jest podniośle, agresywnie, a sam refren po prostu imponuje dynamiką i przebojowym charakterem. Kocham takie kawałki. Mocny riff napędza tytułowy "Rapture", który jest troszkę bardziej nowoczesny w swojej strukturze. Nie ma może Marko Hietali, ale jest basista Johan i jego agresywny harsh, który dodaje uroku całości i znakomicie współgra z głosem Anette.Dobrze to wybrzmiewa w "Day of Wrath". Potem mamy serię dobrych kawałków, gdzie wszystko jest prawidłowe, ale jakoś na kolana nie zostałem rzucony. "Arise" czy "Take a stand" to udane kompozycje, ale brakuje im dopracowanie i pewnego elementu zaskoczenia. Echa nightwish można uchwycić w przebojowym i zadziornym "Head Up High" i to jest hicior, który na długo zapada w pamięci.

Anette Olzon powraca z udanym albumem, który jest miły w odsłuchu. Oddaje w pełni styl, w którym obraca się dawna wokalistka Nightwish. Jest przebojowo, melodyjnie, z pewnymi elementami symfonicznymi, czy też grania komercyjnego. Płyta słabsza od "Strong", ale i tak lepsza niż ostatnie dzieło Nightwish. Bardzo dobrze, że rozwija swoją karierę solową, bo idzie jej naprawdę dobrze.

Ocena: 7/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz