Strony

sobota, 4 maja 2024

CONCERTO MOON - Back beyond Time (2024)


 Japońska potęga, jaką jest bez wątpienia Concerto moon powraca po 4 latach przerwy z nowym albumem zatytułowanym "Back Beyond Time". Na pewno nie jest to najlepszy album tej formacji, ale jakiegoś wstydu im nie przynosi. To w dalszej mierze wciąż Concerto moon jaki znamy i kochamy. Sporo neoklasycznych patentów i nawiązań do twórczości Yngwie Malmsteena, czy Ritchiego Blackmore;a. Od samego początku pierwsze skrzypce gra gitarzysta i geniusz Norifumi Shima. To jedyny członek z klasycznego składu. Okładka może i nijaka, ale zawartość na pewno jest godna uwagi.

Jak zwykle imponuje samo brzmienie płyty, co podkreśla jak utalentowani są muzycy Concerto Moon. Znajdziemy tutaj dużo klimatycznych hard rockowych zagrywek, sporo takich motywów, które mocno nawiązują do Rainbow. Dla mnie to akurat spora zaleta, bo uwielbiam Rainbow. Bardzo dobrze spisuje się wokalista Wataru Haga, który dołączył do zespołu w roku 2018. Ma ciekawą barwę i potrafi zbudować rockowy feeling i czasami oczarować swoim kunsztem i techniką. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.

Słabe punkty? Z pewnością troszkę taki ostrożny i mało wyrazisty "The light of Dawn". Brakuje tutaj tego błysku geniuszu. Cała reszta mocno przypomina mi okres Rainbow z Joe Lynn Turner na wokalu. Płytę otwiera rozpędzony "The Gold Digger", gdzie dostajemy neoklasyczny power metal w najlepszym wydaniu. Ach te popisy gitarowe pana Shima czysta klasa. Pomysłowy riff i duża dawka pozytywniej energii to atuty "Hope Seeker", który jest kolejny mocnym kawałkiem na płycie. Troszkę bardziej hard rockowy jest stonowany "Story of my life", z kolei "Reaching out for mercy" wyróżnia się ciekawym motywem przewodni i również ukazuje hard rockowe oblicze zespołu. Kolejny killer na płycie to szybki i bardzo melodyjny "Find my way" który też oddaje to co najlepsze w muzyce Concerto moon. Troszkę bardziej komercyjny jest "The mindless Crime", gdzie znów roi się od wpływów Rainbow. Końcówka płyty to zadziorny i dobrze wyważony "Heartless world". Jak znakomicie układa się współpraca Shima i klawiszowca. Dogadują się bez słów. Całość wieńczy szybki i bardzo przebojowy "Evil and lies". Co za energia, co moc. Brawo Concerto moon.

Concerto moon nigdy tak naprawdę nie zawiódł. Zawsze dostarcza materiał na bardzo wysokim poziomie. Tym razem jest podobnie. Płyta jest bardzo przebojowa, zróżnicowania i mocno nawiązuje do dokonań Rainbow. Pojawiają się słabsze momenty, ale giną w gąszczu geniuszu Norifumi Shima. Płyty tego zespołu można tak naprawdę brać w ciemno.

Ocena: 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz