Strony
▼
piątek, 10 maja 2024
RIOT V - Mean Streets (2024)
Todd Michael Hall to jeden z najbardziej charyzmatycznych wokalistów i jeden z moich ulubionych metalowych głosów. W Jack Starr Burning Starr błyszczał i w amerykańskim Riot V też już zdołała sobie miejsce i wnieść troszkę świeżości do tej zasłużonej formacji. "Unleash the Fire" czy "Armor of light" to znakomita dawka heavy/power metal i przykład, że wciąż mimo stażu można tworzyć godny uwagi materiał. To znakomite płyty, czego nie można powiedzieć o najnowszym "Mean Streets". Nie chodzi o to, że to jakiś niesłuchalny gniot, lecz przy tamtych płytach wypada blado.
Okładka nie wiele zdradza, choć jest miła dla oka i wskazuje, na to że będzie klasycznie i bardzo heavy metalowo. To dobrze skrojony materiał z pogranicza heavy metalu, power metalu i nawet hard rocka. Todd jak zwykle śpiewa na swoim poziomie i potrafi czarować na każdy kroku. Sami gitarzyści tj Nick Lee i Mike Flyntz stawia na urozmaicenie, na proste patenty i przebojowość. Jest sporo hitów i dobrze rozegranych utworów, ale tych pomysłów na wystarczyło na cały album. Potencjał na pewno został zmarnowany, bowiem band tej klasy stać na coś wyjątkowego.
Na dzień dobry dostajemy rozpędzony i bardziej power metalowy "Hail to the warriors", który szybko w pada w ucho i pokazuje, że Riot potrafi stworzyć rasowy hicior. Dwa kolejne utwory pozbawione jakby życia i drapieżności. Troszkę zaczyna wiać nudą. Riot z pewnością lepiej wypada w energicznym i przebojowym "High Noon". Serce szybciej zaczyna bić przy "Higher" i znów band stawia na szybki i zadziorny riff i bardziej power metalowy charakter. Pozytywne emocje wzbudza również pomysłowy i łatwo wpadający w ucho "Mean Streets". Praca gitar i to jak to wszystko jest rozplanowane sprawia, że utwór skrada serce. Taki Riot to ja mogę słuchać. Kolejny rozpędzony utwór na płycie to "Mortal Eyes" i znów wszystko kręci się w okół szybkiego tempa, mocnego riffu i chwytliwej melodii. Słucha się tego jednym tchem. Na sam koniec zostaje przebojowy "No more", który pokazuje że band potrafi jeszcze stworzyć prosty i solidny heavy metalowy kawałek. Czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze.
"Mean streets" to nie jest najlepszy album w dyskografii Riot. Brakuje przebłysku geniuszu, bardziej dopieszczonego materiału, który by rzucał na kolana od samego początku do samego końca. Niestety jest też sporo słabszych momentów i całościowo płyta jest tylko solidna. Szkoda, bo był potencjał na coś więcej. Nie pomaga nawet bezbłędny Todd i jego niesamowity głos. Miejmy nadzieje, że jeszcze nagrają coś na miarę swojego talentu i możliwości.
Ocena: 6.5/10
Nie jest źle. Dziś kupiłem. Płyta OK.
OdpowiedzUsuń