Wydany w 2021r "Blood In the Water" to mój ulubiony krążek grupy Flotsam and Jetsam. Trudno uwierzyć, że ta zasłużona formacja amerykańska działa od 1984r. Nagrali wiele wyśmienitych płyt i od lat trzymają fason i wysoki poziom artystyczny. Ostatnie płyty to przykład jak świetnie można połączyć motorykę thrash metalową i power metalową. Nadzieje i oczekiwania względem nadchodzącego "i am the weapon" były spore, zwłaszcza że zapowiedzi były obiecujące. Jak finalnie jest z nowym dziełem amerykanów?
Na pewno można odnotować lekki spadek formy, ale to wziąć płyta z górnej półki. Ostre riffy, chwytliwe melodie, duża przebojowość i szybkie tempo. To czyni ten album nie wiele gorszym od poprzednika. Jednak już nie ma takiego zaskoczenia i efektu "wow". Można odnieść, że band bardziej postawił tutaj na amerykański power metal, a w mniejszym stopniu gdzieś tam thrash metal. W tej całej machinie kluczową rolę odgrywa wokal Erica, który idealnie pasuje do tej całej stylistyki. Potrafi odnaleźć się w niskich rejestrach, jak i wysokich, potrafi nadać całości drapieżnego wydźwięku. Robi to naprawdę świetnie. Nie można też pominąć dopracowanych partii gitarowych duetu Gillbert/Conley. Panowie dają czadu i w zasadzie przez cały album jest energia, pasja i jazda bez trzymanki.
Zaczynamy od agresywnego "A new Kind Of Hero" i od razu wiadomo, że Flotsam and Jetsam ciężko pracował nad nowym materiałem, by zbliżyć się do poziomu poprzedniczki. Mocne gitary, wyrazisty riff i łatwo wpadający w ucho refren. To dopiero początek. "Primal" troszkę bardziej stonowany, nieco bardziej melodyjny, ale swoją przebojowością potrafi zarazić. Płytę promował tytułowy "I am the weapon" i ten utwór od razu skradł moje serce i zrobił smaka na nowy krążek. Szybkie tempo, pomysłowy riff i przebojowy charakter sprawił, że utwór rozwalił mnie łopatki. Taki zagubiony killer z poprzedniej płyty. Więcej power metalu dostajemy w "Burned My bridges" i tutaj znów band błyszczy i pokazuje swoją smykałkę do chwytliwych melodii. Troszkę nieco jakby hard rockowy "Beneath the shadows" wyróżnia się na tle całości. Troszkę bardziej radosny, troszkę bardziej skoczny, ale potrafi zapaść w pamięci. Kolejny killer, który rozrywa na strzępy to "Gates of Hell". Czysta perfekcja i taką mieszankę power metalu i thrash metalu uwielbiam. Nieco bardziej toporny jest "Kings of the underworld" i to tylko dobry utwór. Końcówka płyty to zadziorny "Running throught the fire", gdzie postawiono na bardziej thrash metalowy charakter. Z kolei "Black Wings" to już ukłon w stronę power metalu.
Flotsam and Jetsam przeżywa drugą młodość i "I am the weapon" oraz poprzedni album to czołówka dla mnie, jeśli chodzi o twórczość tej formacji. Znakomita mieszanka power metalu i thrash metalu. Mamy mocne riffy, dużo chwytliwych melodii, a wszystko utrzymane jest na wysokim poziomie. Brawo panowie i grajcie dalej, z taką pasją, pomysłowością i drapieżnością. Jestem na tak i pewnie nie tylko ja.
Ocena: 8.5/10
Strony
▼
Moje ulubione płyty FLOTSAM & JETSAM to progresywnie agresywna ,, The Cold,, , urzekająco zróżnicowana ,, Ugly Noise,, , a więc krążki, w których wyraźnie odchodzili od głównego nurtu i żonglował stylami. Zresztą, zespół grał zawsze swój własny nieoczywisty thrash, nie naśladując żadnego z wielkich zespołów w tym gatunku. Ostatnie płyty grupy, nie potrafiły skupić na dłużej mojej uwagi. Jak będzie w przypadku ,, I,am the Weapon,, ?
OdpowiedzUsuńPo jednym przesłuchaniu, mogę stwierdzić, że łoją przezwoicie, ale w dość jednostajnym tempie, i nie potrafię wyróżnić z tłumu podobnych sobie, żadnej wzbudzającej większe zainteresowanie twarzy, tylko jakieś fragmenty utworów skupią na chwilę uwagę, jak gitarowy, dźwiękowy pasaż w ,, The Snake of the Head,, , pulsujący ciężarowo-basowo-perkusyjny pochód w ,, Beneath the Shadows,, , szalona perkusja i chwila wytchnienia od nawałnicy (dosłownie ) w ,,Gates of Hell,, , ciekawy wokal, i dialog wokalisty z chórkiem w refrenie ,, Running Trough the Fire,, , mocarnie heavy-thrashowy i naprawdę intrygujący ,, Black Wings,, i to by było na tyle... Teraz przeczytam recenzję, a jutro kolejne przesłuchanie, bo i jednak wraz z trwaniem tej płyty, zaczyna się ona jakby coraz bardziej podobać...
Fajna płyta. Raz posłuchałem. Po tylu latach panowie dają radę ✌️
OdpowiedzUsuń