Koniec żartów. Czas zostawić plastikowe miecze, odłożyć drewnianą nogę i hak, porzucić bajki o smokach i porzucić słodkie melodie i kiczowaty power metal. Wrócił po 8 letniej przerwie wielki gracz. Znany wszystkim maniakom epickiego power metalu Inner Wish, który reprezentuje nikogo innego jak wielką Grecję, która jest ziemią dla genialnych zespołów, które potrafią tworzyć coś więcej niż tylko muzykę. To pokarm dla naszej duszy, dla wyższego stanu. No kto jak nie greckie zespoły. Oni to potrafią. InnerWish niszczył w 2016r i teraz po 8 latach znów się przebudził by siać zniszczenie. "Ash of Eternal Flame" to nowe arcydzieło od tej utalentowanej grupy. Na myśl przychodzi trasa Masterplan i Firewind, gdzie śmiało obok tych graczy mógłby znaleźć się właśnie InnerWish. Wiele te zespoły łączy, ale można też doszukać się coś z Sinbreed, Diviner czy nawet takiego Lords Of Black. To jedna z tych płyt, która namiesza w tegorocznych zestawieniach.Płyta ukaże się już 1 listopada nakładem Reigning Phoenix Music.
Dostajemy najlepsza okładkę Innerwish i jakoś tak mi zaleciało okładką ostatniej płyty Helloween. Dużo się dzieje i jest na czym zawiesić oko. Kocham takie szaty graficzne, gdzie jest dużo smaczków i ukrytych motywów. Brzmienie to już wiadomo klasa światowo i nie ma się do czego przyczepić. Pomówmy o zespole, o tych czarodziejach, którzy działają na nasze zmysły. Wokalista George Eikosipentakis to wysokiej klasy muzyk, którym swoim głosem kruszy mury. Co za charyzma, co za moc, co ekspresja. Mógłby śpiewać bez instrumentów i tak było to coś pięknego. Jeden z najpiękniejszych występów wokalnych roku 2024. Jeśli znamy genialny Fortress under Siege to powinniśmy znać utalentowanego klawiszowca George Georgiou. Te partie klawiszowe dodają troszkę progresywnego charakteru, trochę powagi, trochę epickości i symfonicznego charakteru. Mistrz w swoim fachu. Na straży dynamiki, szybkości i mocy stoi zgrana sekcja rytmiczna. Dają czadu, oj uwierzcie mi. Uwagę i tak skupiają na sobie gitarzyści, a w tej roli genialni Thimios Krikos i Manolis Tsigos. Dwa uzupełniające się elementy, niczym woda i ogień. Panowie to jest czysta magia i portal do innego wymiaru. Coś pięknego. Jak ktoś ma wątpliwości co ten band potrafi, to niech przemówi do niego muzyka. Najlepszy argument na wszystko.
11 kawałków i godzina materiału to spora dawka przebłysku geniuszu Innerwish, Otwieracz "Forevermore" z jednej strony mroczny, agresywny, troszkę progresywny, a z drugiej nowoczesny i podniosły. Echa Firewind są, ale band gra swój epicki power metal. Marszowy, rozpędzony niczym walec "Sea Of Lies". To był trafiony singiel, który przyciągnie tłumy przed odbiorniki. Oczywiście specjalny gość w postaci Hansiego Kurscha dodaje uroku temu kawałkowi. Perfekcja i definicja piękna muzyki Innerwish, ale przede wszystkim tego co definiuje power metalu. Coś pięknego. Troszkę łagodniejszy w swojej oprawie jest "Higher", jednak ta emocjonalna dawka potrafi złapać za serce. Piękna paleta dźwięków i nieco bardziej rockowy feeling dodaje uroku całości. Refren to coś pięknego i troszkę przypominają mi się genialne refreny Dynazty. Dobrze znany jest z zapowiedzi "Soul Of Assunder", który jest nieco skierowany do maniaków mocnego heavy/power metalu w stylu Primal Fear. Podniosły, epicki, pełen pięknych dźwięków jest bez wątpienia "Primal Scream". Co za gracja, subtelność i magia dźwięków. Tytułowy utwór to musi być coś specjalnego, coś co poruszy i będzie wizytówką albumu. Rozbudowany, trwający 7 minut "Ash of Eternal flames" taki jest jest. Epickość otacza nas, otula niczym ciepły kocyk. Robi się nastrojowo i band bawi się konwencją. Greckie zespoły potrafią właśnie tak czarować. Kolejna piękna perełka na płycie. Agresywny i nowoczesny "Cretan Warriors" to znów odesłanie do dźwięków Firewind czy Masterplan. Mocna rzecz! Jakbym miał wskazać jakiś najlepszy kawałek z całej płyty to wybrałbym marszowy, pomysłowy "The hands of Doom". Motyw przewodni jest genialny i do tego ten poruszający refren. Killer! Jest też rockowa ballada o epickim rozmachu w postaci "Once Again" i to pokazuje że band na każdym polu potrafi się odnaleźć. Dla tych co kochają takie bardziej hasnenowskie klimaty to polecam przebojowy "Walk Alone". No i został jeszcze "Breathe", który jest niczym innym jak takim typowym utworem Innerwish.
Cudo! Płyta idealna pod każdym względem. W dodatku zróżnicowana, pełna magii, świeżości i brzmiąca bardzo współcześnie. Greckie zespoły to fenomen i zawsze stworzą coś wyjątkowego, co jest czymś więcej niż muzyką. To prawdziwy pokarm dla duszy, coś co porusza, daje do refleksji i na długo zostaje z słuchaczem nawet kiedy z głośników dobiega cisza i gasną świata i otacza nas mrok z każdej strony. To płyta, która zostaje już z nami na zawsze. A czy ty jesteś gotów na kolejną porcję genialnej muzyki innerwish?
Ocena: 10/10
Strony
▼
Wygląda, że fizyczny nośnik świetnie się sprzedaje, a INNERWISH, z tego właśnie powodu nie umieszczają całej płyty już teraz gdzieś w sieci, i bardzo dobrze, niech zarobią, zasłużyli na to, jak i tysiące innych metalowych kapel, które do swoich nowych wydawnictw niejednokrotnie dokładają. Trzy utworki odnalazłem.
OdpowiedzUsuń,,Soul Asunder,, to potęga brzmienia, potęga mocy wokalnej, potęga kompozycyjna i przebojowa, czego chcieć więcej, a fakt, że słyszałem w tym roku przynajmniej kilkadziesiąt równie dobrze zaprezentowanych utworów, niczego nie zmienia, a że duszy mojej na strzępy jakoś specjalnie nie rozdzierają, to tylko moja wina, bo to i tak doskonały utwór, może i rozedrze jak więcej posłucham.
,, Higher,, szczytuje od samego początku i wzbudza zazdrość, że i tak lekko zacząć można, a jednocześnie i tak przebojowo, i tak niebanalnie, tańczy ( z INNERWISH ) ziemia, tańczy śnieg, tańczy w śniegu człowiek...
,, Sea of Lies,, to dźwiękowa kakofonia ujęta w szpon rozpędzonej mewy, która już osiągnęła szczyt lotniczych możliwości, i tylko ta chwilowa zaduma ( od 3.25-4.12 ) każe jej wznieść się jej jeszcze wyżej, gdzieś tam już poza kręgi balowe...
Początek płyty znakomity i myślało by się, że oto kolejna monumentalna pozycja z Hellada. Tymczasem nie, zaskakuje duża ilość prawdziwych mielizn typu Higher czy Once Again, zabrakło potęgi brzmienia samego Innerwish z przeszłości, mało bojowego ducha w tym wszystkich. Samo brzmienie też wygładzone, dla mua za bardzo. W tej kategorii lepszy Achelous, o nieustepliwej dwójce Triumpher nie wspominając. Ogólnie rozczarowanie, zważając, że z przerwami mieli osiem lat na przygotowanie czegoś miażdżącego, a tak 5.5/10
OdpowiedzUsuń