Strony

wtorek, 23 września 2025

EVILCULT - Triumph of evil (2025)


 W 2023 roku brazylijski zespół Evilcult całkowicie skradł moje serce. To właśnie wtedy zaprezentowali swój drugi pełnometrażowy album, utrzymany w klimatach black/speed metalu. W ich muzyce można było odnaleźć echa wczesnego Running Wild, Kreatora, Venom czy Mercyful Fate. Teraz, po dwóch latach, powracają z nowym materiałem zatytułowanym "Triumph of Evil", który ukazał się 19 września nakładem Awakening Records. I znów nie zawiedli – nagrali album, który w pełni zasługuje na uwagę i uznanie.


Na przestrzeni ostatnich dwóch lat w składzie Evilcult zaszły pewne zmiany. W tym roku do zespołu dołączyli gitarzysta Hell Bordini oraz perkusista Fillipe Stress. Muzycznie jednak formacja pozostała wierna swojemu stylowi – nowi muzycy bez trudu odnaleźli się w mrocznej, energetycznej stylistyce grupy. Wciąż mamy do czynienia z mieszanką heavy, speed i black metalu – agresywną, przebojową i pełną ognia. To materiał, który słucha się z ogromną przyjemnością. Serce zespołu niezmiennie stanowi wokalista i gitarzysta Lucas – jego ostry, chropowaty i mroczny głos idealnie oddaje ducha black metalu. Album jest zwięzły i treściwy – trwa zaledwie 35 minut, ale to 35 minut intensywnej, bezkompromisowej jazdy prosto do celu.


Echa wczesnych płyt Running Wild słychać choćby w porywającym "Diabolical Alchemist" – gitarowe riffy, wokal i przemyślana aranżacja robią ogromne wrażenie, a solówki to prawdziwa uczta dla uszu. Można tu również wyłapać pewne wpływy Iron Maiden. Kolejny numer, "Midnight Ritual", jest równie szybki, melodyjny i doskonale oddaje styl Evilcult – to esencja ich speed/black metalowego brzmienia. Tytułowy "Triumph of Evil" kipi energią i chwytliwością, a momentami przywodzi na myśl wczesne dokonania Kreatora. Zespół nie zwalnia tempa, a "Satanic Revolution" to kolejna eksplozja mocy – kompozycja w duchu dawnych nagrań Running Wild.


Dla kontrastu, instrumentalny "Waves of Agony" wprowadza odrobinę spokoju i klimatycznej przestrzeni. Następny w kolejności "The Abyss" skręca lekko w stronę klasycznego heavy metalu, pokazując, że zespół potrafi elastycznie bawić się stylistyką. Na finał otrzymujemy pełen drapieżności "Warrior of Doom" oraz bardziej rozbudowany, epicki w charakterze "Endless Night", który doskonale zamyka album.


Evilcult, mimo zmian personalnych, nadal podąża własną drogą i robi to, co potrafi najlepiej – porywa słuchacza i serwuje materiał pełen energii oraz zapadających w pamięć melodii. To prawdziwa uczta dla fanów black/speed metalu.


Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz