Strony

poniedziałek, 14 listopada 2011

CHASTAIN - Ruler Of Wasteland (1986)

Kolejnym przejawem działalności amerykańskiego CHASTAIN był rok 1986 który jest również rokiem pojawienia się innego zespołu, w którym udzielał się David Chastain, a mianowicie CJSS, które skupiało się na bardziej hard rockowym wcieleniu heavy metalu, stawiając przede wszystkim na przebojowość. Wracając do CHASTAIN po niezbyt udanym debiucie trzeba było usunąć wszelkie czynniki, które miały zły wpływ na muzykę CHASTAIN. Zawiódł perkusista? No to pod naciskiem zarządcy wytwórni Sharpnel Records – Mike'a Varney zespół zatrudnia Kena Mary'ego, który znany był z występów w FIFTH ANGEL. Brzmienie było niedopracowane? No to zatrudniamy nowego producenta w postaci Steve'a Fontano. Melodie na debiucie były mało atrakcyjne, były chaotycznie? No to pracujemy nad komponowaniem i dajemy słuchaczom kawał porządnego heavy metalu z dużą dawką energii i zadziorności. W skrócie drugi album „Ruler Of The Wasteland” jest pod każdym względem bardziej dojrzalszym krążkiem i właściwe to on rozpoczyna serię tych lepszych wydawnictw, które można polecić z czystym sercem każdemu fanowi heavy metalu. Tak jak na debiucie wejście było nie trafione, tak tutaj „Ruler of the Wasteland” jest strzałem w dziesiątkę. Dynamiczny heavy metal z nawiązaniem do neoklasycznego nurtu i tutaj słowa uznania dla Davida, który wygrywa o wiele ciekawsze i bardziej urozmaicone partie gitarowe, aniżeli na debiucie. Oczywiście drugi motor zespół Leather Leone też zrobił krok na przód, stawiając na bardziej agresywniejszy wokal i nie ma złudzeń, że muzyka na tym albumie nie byłaby tak agresywna, drapieżna i zadziorna, gdyby nie wokal owej pani. W podobnej stylistyce jest utrzymany „One Day to Live” który wyróżnia się nie tylko dynamiczną sekcją rytmiczną i zadziornym motywem gitarowym , ale też koncertowym refrenem. Solówka Davida w przypadku tego utworu również zjawiskowa, pełna ekspresji i finezji. Pomysłowość na tym albumie nie zna granic i tutaj zaskakuje ciekawą partią gitary basowej w 'The King Has the Power' czy też wplątaniem hard rockowego zacięcia w Fighting to Stay Alive”, który ma jakże udany refren.. Miło, że zespół urozmaica owy materiał i bez problemu wpasowały się w tło bardziej stonowane kawałki, z których wybrzmiewa epickość, ale nie tylko. W tej kategorii dzielą i rządzą nastrojowy „Angel Of Mercy” czy też wzorowany na patentach MANOWAR „The Battle of Nevermore'. Jeśli chodzi zaś o ostre partie gitarowe i szybkie tempo to z pewnością należy wyróżnić przebojowy „There Will Be Justice” . Jeśli się kocha popisy perkusisty, jeśli się lubi dynamiczną sekcję rytmiczną i ostry riff, to nie można nie po lubić „Living in a Dreamworld”. Zaś zamykający „Children Of Eden” ma ciekawy true heavy metalowy motyw. Z powyższego opisu wychodziłoby że mamy do czynienia z naprawdę zjawiskowym albumem. Hmmm, tak i tym razem jest coś więcej niż dwie osobistości. Jest zespół, który całościowo to wypracował i bez wątpienia największa zasługa jest po stronie wokalistki i Davida. Tym razem brzmienie bardziej wyselekcjonowane, bardziej dopieszczone i każdy instrument brzmi o wiele drapieżniej. Jednak to materiał sam tutaj za siebie mówi, przekonując o swojej wewnętrznej sile, o swojej atrakcyjności, przebojowości i zróżnicowaniu. Jeden z najlepszych albumów CHASTAIN i jedna z ciekawszych propozycji z tamtego rejonu. Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz