Patrzę na logo włoskiego
zespołu Hell's Guardian i widzę Blind Guardian. Patrzę na okładkę
debiutanckiego albumu zatytułowanego „Follow Your Fate” i widzę
Blind Guardian. Patrzę na zdjęcie muzyków i też widzę
podobieństwo do Blind Guardian. Nawet słuchając ich płyty, słyszę
Blind Guardian. Dziwne zjawisko, zwłaszcza że Hell's Guardian nie
jest power metalową kapelą i nie pochodzi z Niemiec. Jedno jest
pewne, mają szanse odnieść sukces jak Blind Guardian.
Nie często się zdarza
usłyszeć włoską kapelę metalową, która gra melodyjny
death metal z domieszką folk metalu. Nic może nie było w tym
dziwnego, gdyby nie fakt, że w ich muzyce słyszę sporo Blind
Guardian. Może to przez folkowe wtrącenia, może też przez ciekawe
otwarcia utworów, spore urozmaicenia i klimat fantasy, co by
nie było przyczyną słychać inspiracje Blind Guardian. Zresztą
logo i okładka „Follow Your Fate” to tylko potwierdzają. Blind
Guardian to nie jedyna inspiracja bowiem słychać też coś z
Enisferum czy Amorphis, jednak klimat i rozwiązania aranżacyjne
przywołują na myśl Blind Guardian. Ten klimat fantasy i Tolkiena
słychać dobitnie w „Middle Earth”. Podniosła
kompozycja, która ukazuje możliwości instrumentalne włochów.
Można się poczuć jak w samej powieści. Bogata aranżacja i epicki
wydźwięk nasuwają album „Nightfall in Middle Earth” Blind
Guardian. Otwarcie w postaci „The Forgotten Tales”
też jest interesujące, choć to przecież tylko intro. Mocne
otwarcie, z chwytliwą melodią na czele, które powoli
przeradza się w rozbudowaną kompozycją w której zespół
pokaże jak umiejętnie połączyć melodyjny death metal z
klimatycznym folk metalem nawiązując przy tym do Blind Guardian. A
to wszystko już podczas drugiej kompozycji czyli „My
prophecy”. Zespół wyróżnia się też
pomysłowym rozwiązaniem co do wokali. Mamy growl, ale jest też
czysty wokal, co sprawia, że mamy zapewnioną agresję, ale też
klimat. „Forgiven In The Night” to kolejny mocny
kawałek, choć tutaj też zespół trzyma się średniego
tempa i rzadko kiedy przyspiesza. Można się też nieźle bawić
przy radosnych melodiach, jak ta w „Away From my Fears”.
Więcej jeśli chodzi o popisy instrumentalne słychać w „Silence
in Your Mind”. Może Cesare i Freddie nie mają zbytnio jak
błysnąć jeśli chodzi o partie gitarowe, ale można śmiało rzec
że tworzą dobre tło do folkowych dźwięków. Jest ciężar,
odpowiedni klimat i rytmiczność. Znacznie żwawiej zespół
gra w „Lost Soul” czy „Neverland”,
które pokazują jak istotny dla zespołu jest klimat fantasy.
Rzadko kiedy można trafić na taki rodzaj melodyjnego death metalu,
tak więc już tutaj Hells Guardian się wyróżnia. Każdy
utwór jest solidny i nie ma się do czego przeczepić.
Hells Guardian to jeden z
tych najbardziej obiecujących zespołów, które
debiutują w tym roku. Pokazali że można grać klimatyczny i
stonowany melodyjny death metal, w którym są echa Blind
Guardian. Ciekawa mieszanka, co czyni „Follow Your Fate” jednym z
najciekawszych debiutów. Można jedynie ponarzekać, że za
mało szybkich utworów, że za mało hitów, ale i tak
płyta godna uwagi fanów melodyjnego grania i tych co lubią
klimaty Blind Guardian.
Ocena: 8.5/10
Włoski Amorphis??? ;)
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie i ładnie, tylko bezmyślne przepisanie łatki MDM z M-A naraża na śmieszność. Zastosowanie wokali mieszanych, w tym growlu nie oznacza death metalu, którego tu nie ma! Crematory też korzystali z tego patentu i co? Oni też łupali death? :O
OdpowiedzUsuńAlbum oczywiście nadzwyczaj ciekawy i przebojowy, Na razie obok Noble Beast i Avatarium jeden z trzech najlepszych debiutów roku.
a ja w tym słyszę melodyjny death metal, to jest taka mieszanka jak w Thyrien. Jest power metal, folk metal i troszkę melodic death metalu. A słyszałeś Last Bastion i Lord Symphony? Te debiuty najbardziej mi sie spodobały póki co:D
UsuńNo to dziś wieczór z Lord Symphony :)
OdpowiedzUsuńZnasz Suidakra?
http://www.youtube.com/watch?v=zQ-4-tALTbw
znam, ale jakimś wielkim fanem nie jestem:D Daj znać co z Lord Symphony:D
UsuńWpis z Lord Symphony gdzieś wsiąkł...więc szybciutko tutaj na temat ekipy z Indonezji, do której namówił mnie kolega Łukasz.
OdpowiedzUsuńZa bardzo nie wiem jak zacząć, więc od końca:
Poracha.
Płytę wyłączyłem po 6 kawałku. Wokalista pieje niemiłosiernie na wzór dawnych wokali flower-power, ale tych najgorszych w rodzaju wczesnego Drakkar czy Highlord, Nie umie śpiewać. Nie da się tego słuchać. W dodatku ten akcent...najgorsi Japończycy przy nim to mistrzowie.
Produkcja masakra: wszystko zgrano w masę dźwięków, które mają sprawiać wrażenie jakiegoś super bombastycznego symfo power, z tymże ten chaos ma tylko zaciemnić brak pomysłów i talentu. W ubiegłym roku niesamowici BANE OF WINTERSTORM pokazali jak nagrać płytę w tej stylistyce, tutaj nie ma nic. Gitara zepchnięta w tył, klawisze miejscami robią za jakiś piszczący klawesyn, perka puka kartonowo i beznamiętnie.
Melodie? Nie ma.
Jakieś plusy? Brak.
Co z tym zrobić? Wyjebać i zapomnieć xD
Sorry kolego ^^ Coraz mniej cie rozumiem :)