Strony

niedziela, 1 czerwca 2014

CIRITH UNGOL - Frost And Fire (1980)

Gdy mowa o epickim metalu większość ma na myśli przede wszystkim Manowar, czy też Manilla Road, ale nie można tutaj w żaden sposób pominąć Cirith Ungol. Oryginalna kapela, która w swoje muzyce nie bała się wtrącić doom metalowy klimat, a także patenty wyjęte z lat 70. W sumie nic dziwnego, bowiem zespół został założony w 1972 i przez 20 lat dostarczał fanom wyjątkowej muzyki,wyjętej jakby z innego wymiaru. Ich przygoda z metalem zaczęła się na poważnie wraz z wydaniem debiutanckiego krążka „Frost And Fire”. Co niektórzy okrzyknęli go jednym z najgorszych debiutów w historii metalu i chyba zrobili to zbyt pochopnie.

Zespół udowodnił, że w metalu jest miejsce dla takiej tematyki, co ciekawe nie bali się uciec do świata fantasy, nawet nazwa zespołu pochodzi ze świata Tolkiena. Jednak czy można sobie wyobrazić Cirith Ungol bez tego świata? Bez tej tamtyki i całego tego kliamatu? No właśnie nie. Cała ich muzyka opiera się na tym, a także na kilku i innych znamionowych kwestiach, które sprawiły, że Cirith Ungol stał się kapelą jedyną w swoim rodzaju. Pierwszą z tych podstawowych kwestii, bez którego ciężko sobie wyobrazić muzykę Cirith Ungol to bez wątpienia wokalista Tim Baker, który nadał temu zespołowi drapieżnego charakteru. Dzięki niemu ta amerykańska formacja stała się legendą. Jego wokal co niektórych może irytować, czy też drażnić, ale jak dla mnie jest oryginalny i jedyny w swoim rodzaju. Buduje napięcie i potrafi przyprawić o dreszcze niczym sam King Diamond. Co wyróżnia ten album na tle innych jakie ukazały się w owym czasie to bez wątpienia ponury, chłodny klimat. Jest on gęsty i taki dość mroczny, co uważam że nie jest wcale tak łatwo wejść w ten świat. Gdy dochodzą bardziej wyszukane melodie, progresywne zacięcie i futurystyczne klawisze tak jak to słychać w „What Does it Take” to można czuć się zagubionym. Zespół inspirował się muzyką Thin Lizzy czy Black Sabbath i to słychać na płycie. Jednak Cirith Ungol posuwa się dalej i tworzy coś nowego, świeżego, a mianowicie Epicki metal. Bardzo miły dodatkiem jest tutaj nawiązanie do progresywnego rocka lat 70, który czyni ten album jeszcze bardziej wyjątkowym. Cirith Ungol miał znakomity pomysły i już znakomity otwieracz „Frost and Fire” pokazuje to. Pomysłowe wejście, rozbudowane granie i ta złożona konstrukcja. Czy ktoś grał tak oryginalnie i pomysłowo w tym czasie? Ciężko wskazać równie ciekawe otwarcie heavy metalowego albumu. Melodyjne granie w którym słychać echa Black Sabbath jest obecne i tego dowodem jest ponury i stonowany „Im Alive”. Bardziej hard rockowy „A Little Fire” też znakomicie pasuje do całości. Lekkie urozmaicenie zawsze działa na korzyść. Tim Baker to wyjątkowy wokalista i w takich utworach jak „Edge Of Knife” najlepiej to słuchać.

Tak o to narodził się wyjątkowy band o nazwie Cirith Ungol, który pokazał jak grać pomysłowy metal, jak znakomicie wtrącić w to wszystko progresywny rock lat 70, jednocześnie tworząc coś nowego. Czy grał ktoś tak jak Cirith Ungol? Czy ktoś tak znakomicie interpretował gatunek epicki metal? Ciężko wskazać kogoś równie oryginalnego i wyjątkowego. Debiut to klasa sama w sobie, który tylko potwierdził jaki potencjał drzemał w tym zespole. Oczywiście wraz z kolejnymi płytami dawali jeszcze większy upust swojego geniuszu. Kto nie zna to czym prędzej niech nadrabia.

Ocena: 10/10

4 komentarze:

  1. No...i inna ocena byłby herezją :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Album fajny, jednak jak dla mnie zdecydowanie nie zasługuje na najwyższą notkę ;) Za dużo tu niestety przeciętnych dźwięków. Z całości najlepsza jest...okładka, po prostu kult jeśli chodzi o okładki w metalu!! Muzycznie każdy kolejny album bandu przebija tą płytę całkowicie

    OdpowiedzUsuń
  3. I ten rok... 1792 ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie Wolf, One Foot In Hell jest słyszalnie słabszy i odarty z killerów, a Paradise Lost ma jedynie 2-3 dobre numery. To właśnie tutaj przekuto żelazną magię lat 70-tych w moc rodzącej się stali. Te wariacje, zagrywki i psycho-klimat. Nastepny album poza wokalem już jest z innej bajki. Dla mnie to kult i bez tej płyty nie byłoby kolejnych. Bez jednego wyjątku każdy utwór zabija i wgniata w bitewną glebę.

    http://www.encyklopediametalu.net16.net

    OdpowiedzUsuń