Jeśli ktoś myślał, że
słabszy „Regeneration” z roku 2013 powstrzyma włoski Steel
Raiser przed dalszym nagrywaniem albumów i tworzeniem mało
oryginalnego, ale szczerego heavy/power/speed metalu ten był w
błędzie. Wciąż pamiętam znakomity „Race of Steel” z roku
2008, który był znakomitą mieszanką stylów Primal
Fear, Gamma Ray, Helloween, Nightmare czy Judas Priest. Tak było 7
lat temu, a jak jest teraz? Nowy album „Unstoppable” właściwie
pojawił się bez większych zapowiedzi i zespół jakoś nie
wziął sobie do serca aspekt promowania nowego działa. Troszkę
szkoda takiej decyzji, bo Steel Raiser nagrał świetny album bez
skazy i idealnie oddający charakter heavy/power metalu. Tak, udało
się powtórzyć sukces debiutu.
Steel Raiser to band,
który działa nie od dziś i może pochwalić się
doświadczeniem w graniu heavy/power metalu. Co ich wyróżnia
na tle innych zespołów? Z pewnością charyzmatyczny
wokalista Alfonso Giordano, który ma coś z maniery Ralfa
Sheepersa czy Andiego Derisa, ale stara się być sobą do samego
końca. Z pewnością jego image też na długo zostaje w pamięci.
To co pozwoliło przetrwać zespołowi na rynku to przede wszystkim
zgrany duet gitarzystów Rossi/Seminara. Panowie troszkę idą
na łatwizną bo nie starają się zbytnio kombinować, zaskoczyć
nas czymś nowym, albo urozmaicić swój repertuar. Jednak to
ma swoje plusy. Dostajemy ostre, energiczne riffy, czysty heavy/power
metal o jaki dzisiaj ciężko. Kto lubi szybkie granie, z dużą
dawką przebojowości i duchem Judas Priest ten będzie w pełni
zachwycony. Zespół jest pod wielkim wpływem albumu
„Painkiller” i to słychać już w otwierającym „Inexorable”.
Szybka sekcja rytmiczna, agresywny riff, niezwykły wokal Alfonso
ocierający się o Halforda i Sheepersa sprawiają że mamy prawdziwy
killer. Taki wstęp robi smaka i chce się więcej takich petard.
Steel Raiser słynął na debiucie z ciekawych refrenów i
łatwo zapadających melodii. Przebojowy „Decepitator”
to idealny przykład, że to na nowym albumie funkcjonuje. Znakomity
hołd dla Judas Priest i nawet ery z Ripper za sitkiem. Kto woli
bardziej Gamma Ray czy Helloween ten z pewnością polubi szybki i
melodyjny „Fast as a light”, który ma w
sobie już więcej tradycyjnego power metalu wykreowanego w latach
90. Zespół troszkę zwalnia w toporniejszym „Scent of
Madness”, który ma w sobie pewne elementy Accept.
Sam utwór wyróżnia niezwykle klimatyczny i łatwo
wpadający w ucho refren. Słychać inspiracje latami 80 i
twórczością W.a.s.p. Co ciekawy „Dreaming of You” to
żadna tam ballada, tylko kolejny ostry kawałek w stylu Judas
Priest. Najlepsze jest to, że stylistycznie utwory są do siebie
podobne, ale nie nudzą w żaden sposób. Wysoki poziom
utrzymany jest przez ten cały czas. Francuski Nightmare i jego
charakter wybrzmiewa dość wyraźnie w „Thousand Blades”.
Klasycznie brzmi też tytułowy utwór, który zabiera
nas do lat 80 i ta wycieczka jest pełna emocji i wspomnień
związanych z płytami z tamtego okresu. Kto lubi Dio ten z pewnością
po lubi zadziorny „Mole Breaker” i właściwie od
całej reszty wyróżnia się tylko klimatyczny i podniosły
„The last tears”, który ma najbliżej do
ballady.
Niemożliwe stało się
możliwe Steel Raiser po nieudanym „Regeneration” nagrał świetny
album,który w swojej konwencji jest idealny i przebija pod
każdym względem świetny debiut. Przede wszystkim „unstoppable”
to płyta przemyślana, energiczna i niezwykle przebojowa. Każdy kto
ceni sobie ostre riffy, ciekawe popisy gitarowe i całą masę
nawiązań do Judas Priest z ery „Painkiller” ten będzie czuł
się jak w siódmym niebie, Zespół gwarantuje nie lada
zabawę z ich nowym materiałem,a co najlepsze album jest pozbawiony
wypełniaczy i wpadek. Tak się nagrywa świetne albumy, które
niszczą konkurencję. Steel Raiser rośnie w siłę i teraz nikt
ani nic nie jest wstanie ich powstrzymać. Gorąco polecam.
Ocena: 10/10
I'm tempted to check this out just by the cover!
OdpowiedzUsuń