Debiutancki
album serbskiego Numenor zauroczył fanów symfonicznego metalu
i epickiego black metalu. To tak jakby ktoś zmieszał Rhapsody Of
Fire, Dimmu Borgir, Blind Guardian w jedną spójną całość.
„Collosal Darkness” to krążek, który bardziej nastawiony
był na agresję, mroczny klimat i prawdziwy posmak black metalu. To
właśnie ten gatunek muzyczny przodował na tej płycie. W swojej
konwencji imponował pomysłowością i przebojowością, a klimat
potrafił przyprawić o dreszcze. Jednym słowem była to świetna
przygoda w świat Tolkiena. Ciekawy byłem co jest wstanie jeszcze
zaoferować ten band. „Sword and Sorcery” to drugi album tej
serbskiej formacji i jest to dzieło zupełnie inne od debiutu. Już
sama okładka jak i tytuł albumu nasuwa nam bardziej gatunek
heavy/power metalowy. To jest pewien sygnał, że Numenor szykuje
nam niespodziankę. Tak zmiany są wyczuwalne na nowym albumie
zespołu i to niemal na każdym froncie. Brzmienie soczyste,
dynamiczne i idealnie wyważone. Jest pomostem między power metalową
manierą, symfoniczną podniosłością i black metalowym klimatem.
Panowie w swoje strukturze też troszkę na zmieniali. Niby została
podniosłość, symfoniczne patenty i epickość, ale gdzieś tutaj
zmniejszono proporcje black metalu na rzecz power metalu. Taka
mieszanka i taki sposób podania muzyki bardziej mi odpowiada.
Kompozycje nabrały na szybkości i przebojowości, sama zawartość
jakby jest przystępniejsza i bardziej zapadająca w pamięci. Na
samej płycie znacznie więcej się dzieje. Bardziej urozmaicone
partie wokalne to jeden z tych atutów. Oprócz tych
stricte black metalowych wokali mamy tez czyste i bardziej metalowe,
co tylko pokazuje jak wiele się zmieniło w muzyce Serbów.
Gitarzyści też dali w końcu upust swojemu talentowi. Jest
technika, ale to nie ona odgrywa kluczową rolę. To finezja, ciekawe
przejścia i duża dawka melodyjności nadaje partiom gitarowym
uroku. Tak jakby byśmy spotkali zupełnie inny zespół, który
nieco inny rodzaj muzyki. Zaczyna się podniośle i klimatycznie, bo
„Interlude”
to intro które ma nas wprowadzić do nowej wizji Numenor.
Pierwszym zaskoczeniem jest „Dragonheart”.
Utwór jest słodki, energiczny i oparty na power metalowych
patentach. Jest energia, mocny riff, przebojowość, a i coś z black
metalu została. To się nazywa pomysł na ciekawy power metal.
Stonowany i bardziej epicki „Arcanist”
to już ukłon w stronę true metalu czy epickiego metalu. Prosty i
podniosły motyw odgrywa tutaj kluczową rolę. Nie brakuje
prawdziwych lekkich przebojów i dowodem tego jest choćby „The
prince in scarlet Robe”.
Nutka folkowego klimatu wdziera się w rytmicznym i dynamicznym
„Dragon of Erebor”.
Mimo tych urozmaiceń jest to kolejny wielki hit na płycie, które
pokazuje jak można zmieszać black metal i power metal. Dalej mamy
stonowany i nieco mroczniejszy „Bane of Durin”,
który jest taką odskocznią od tych power metalowych petard,
które zdominowały album. Całość zamyka ponad 6 minutowy
kolos w postaci „Sleeping Sorceress”, który idealnie
wieńczy nowy album Numenor. O „Sword and Sorcery” można wiele
napisać i właściwie są to same ciepłe słowo. Czysta perfekcja i
przykład, że power metal nie musi być przewidywalny. Black metal i
power metal na jednym krążku to jest dopiero nie lada niespodzianka
jeśli chodzi styl. Jedna z ciekawszych płyt power metalowych
ostatnich lat,
Ocena:
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz