Strony

piątek, 22 kwietnia 2016

TRAITOR - Venomizer (2015)

Szukacie mocnego, agresywnego i old schoolowego thrash metalu, który przeniesie do lat świetności Kreator, Sodom, czy Slayer? Chcecie posmakować młodzieńczego thrash metalu, w którym panowie grają z miłości do muzyki i grają profesjonalnie mimo swojego wieku? A może już macie dość ostatnich dokonań innych kapel typu Warbringer? To czego szukacie to niemiecki band o nazwie Traitor. To właśnie ich drugi album zatytułowany „Venomizer” jest jednym z najlepszych thrash metalowych albumów jakie ostatnio pojawiły się na rynku. Old schoolowe logo i okładka taka wzorowana na okładkach z lat 80 czy 90. Czy te znaki mogą być źle odczytane?

Traitor to zespół, który został założony w 2004 z inicjatywy Andreasa Mozera i Gerda Hery'ego i trzy razy zmieniali nazwę zespołu, aż w końcu stanęło na tej, którą znamy dzisiaj. Panowie obrali sobie za cel granie klasycznego thrash metalu mocno osadzonego przede wszystkim w rodzimej scenie metalowej. Słychać wyraźne wpływy Sodom czy Kreator, ale zespół nie boi się sięgnąć po motywy, które mają w sobie z amerykańskiej sceny thrash metalowej. Najlepsze jest to, że Traitor mimo wyraźnych inspiracji stara się tworzyć własny styl. Opiera się on na dynamicznej sekcji rytmicznej, prostych motywach gitarowych, ale przede wszystkim agresywnych riffach. Kluczową rolę odgrywa Andreas pełniący rolę wokalisty. To jego wokal sprawia, że to wszystko brzmi autentycznie i nie ma w tym nic sztucznego. Lata 80 i 90 naprawdę są obecne w ich muzyce. Specyficzna maniera i dobry warsztat techniczny czynią go dobrym wokalistą. W stylu grupy zachwyca speed metalowa motoryka i tutaj kawał dobrej roboty odwalają gitarzyści. Gerd i Matthias rozumieją się i wzajemnie się uzupełniają, dlatego nie ma tu wpadek i żadnej fuszerki. Na płycie znajdziemy 12 old schoolowych kawałków thrash metalowych dających 43 minuty porządnej muzyki. „Chernobyl” to klimatyczne intro, które wprowadza nas w klimat płyty i rzeczywiście można poczuć się jak w latach 80. Dobre wprowadzenie w płytę. „Reactor IV” to już typowy rasowy thrash metalowy killer. Mocny riff, złowieszczy klimat, odpowiedni ładunek emocjonalny i pędzące tempo. To jest właśnie to co tygryski lubią najbardziej. Zespół na pewno imponuje swoją pomysłowością i wystarczy posłuchać ciekawego skomponowanego „Torturize”. Kawałek został oparty na chwytliwym i pomysłowym riffem. Agresywny „Toxic Death” to taki ukłon w stronę klasycznego Sodom. Utworem, który posłużył do promowania płyty jest „Venomizer” i to kolejny bardziej techniczny kawałek. Nie brakuje na płycie dobrych melodii, które intrygują i zapadają w pamięci. Wystarczy wsłuchać się w „Teutonic Storm” czy rytmiczny „Chemical Violator”. Co ciekawe Traitor potrafi urozmaicać swój album i odchodzić od typowej nawalanki. Przykładem tego jest bardziej stonowany i przebojowy „Hell hammer” czy „Executioner”.

Niemieckie zespoły nigdy nie zawodzą i zawsze można być spokojnym, jeśli chodzi o zawartość jak i brzmienie. Tutaj brzmienie jest ostre, soczyste i nadaje kompozycjom mocy. Sam materiał jest jeszcze bardziej dopracowany niż na debiucie, a sam zespół niezwykle się rozwinął. Nie ma słabych kawałków, a każdy z nich to prawdziwa uczta dla fanów Kreator czy Sodom. Thrash metal w klasycznej odsłonie i to na jakim poziomie. Jeden z najlepszych thrash metalowych albumów jaki ostatnim czasy ukazał się na rynku. Gratka dla fanów gatunku.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz