Jednym
z najciekawszych debiutów roku 2016 okazał się Eternal
Champion czyli amerykański heavy metal w epickim wydaniu. Ta młoda
formacja przypomina czasy Manilla Road, Savatage, manowar czy Black
Sabbath. Stawiają na klasyczne brzmienie, na wyrafinowane melodie i
specyficzny wokal. Epickość odgrywa u nich kluczową rolę,
zwłaszcza jeśli przyjrzymy się atmosferze jaka panuje na
debiutanckim krążku „The Armor Of Ire”. Klimatyczna i utrzymana
w stylu lat 80 okładka przywołuje od razu na myśl Manowar i to
jest dobry znak. Kapela choć młoda i jeszcze nie doświadczona to
działa od 2012 i pewne pojęcie już ma, a na pewno wie jak grać
solidny, epicki heavy metal, który zakorzeniony jest w
klasycznych rozwiązaniach z lat 80. Eternal Champion to przede
wszystkim specyficzny i oryginalny wokalista Jason Terpey, który
potrafi budować napięcie. Ciekawa maniera i styl śpiewania już
czynią zespół wyjątkowym. Na płycie znajdziemy 8
kompozycji i każda z nich potrafi dostarczyć sporo emocji. Zaczyna
się od „I am the Hammer” i już słychać, że
zespół wie co chce grać. Dalekie to od ideału, ale słychać
dbałość o szczegóły i dobre wyszkolenie muzyków. Co
z tego, że brzmi to znajomo, ważne że jest to wysoki poziom. Drugi
utwór to „The armor of Ire” i tutaj zespół
udowadnia, że potrafi tworzyć hity i nie boją się chwytliwych
melodii. Dalej mamy energiczny i epicki „The last king of
pictdom”, który nawiązuje do twórczości
Iron Maiden. Smaczku płycie na pewno dodają dwa klimatyczne
instrumentale w postaci „Shade gate” i „Blood
Ice”. Nutka NWOBHM i taka surowość to atuty bardziej
dynamicznego „The cold sword”, z kolei „Sign
a last song of valdese” jest przesiąknięty doom metalem.
To pokazuje, że płyta jest urozmaicona, bardzo klimatyczna i
nasycona epickością. Nie jest może to dzieło perfekcyjne, bo
nieco może drażnić wokalista, brzmienie może nie jest z górnej
półki, ale kompozycje bronią się i bez tego. Ciekawa
pozycja w kategorii debiutów roku 2016 jak i epickiego heavy
metalu.
Ocena: 7/10
Ocena: 7/10
Tak mocno zapowiadali, tak nakręcali w No Remorse, tak się człowiek napalił...a tu nic, bida, granie bez wiary i bez odpowiedniego epickiego nadęcia niestety, wszystko sztucznawe jakieś i bez odpowiedniego zamachu toporem, dla mnie 3/10
OdpowiedzUsuń